[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rękę męża. - Tak bym chciała też na coś się przydać. Jest tyle do
zrobienia, a ja leżę tu bezczynnie, unieruchomiona. Poza tym wiesz,
Morgan, jak kocham małe dzieci. Czy zejdziesz tam potem i załatwisz
to?
- Jasne. Jesteś stworzona do tego, by opiekować się dziećmi.
Poza tym może nie będziesz się tak nudziła.
- To złamanie musiało być poważne - zauważyła Callie,
wskazujÄ…c na nogÄ™ Laury.
- Trzy godziny spędziłam na stole operacyjnym - uśmiechnęła się
smutno Laura. - Kość była potrzaskana w wielu miejscach. Musieli
założyć śruby. Ale teraz czuję się już dużo lepiej. Właściwie
przestałam odczuwać ból, jestem tylko bardzo zmęczona.
- Ale potem, kiedy wszystko się zrośnie, będziesz mogła
normalnie chodzić? - spytała Callie. Od pierwszej chwili bardzo
polubiła Laurę, która emanowała pozytywną energią. To właśnie jej
ciepło i życzliwość sprawiły, że Callie poczuła do niej sympatię. W jej
twarzy, okolonej prostymi, jasnymi włosami, opadającymi swobodnie
na ramiona, było coś kojącego.
- Tak - odparł Morgan. - Będzie chodzić. Laura zaśmiała się i
dokończyła:
- Lekarze mówią, że czeka mnie jeszcze długa i żmudna
rehabilitacja. Kiedy przypominam sobie, co przeżywałam zaledwie
dwa dni temu, gdy leżałam pod gruzami w całkowitych ciemnościach,
nie wiedząc, czy dożyję jutra, to naprawdę wydaje mi się drobnostką.
Callie skinęła ze zrozumieniem głową. Wyciągnęła rękę i
niezgrabnie pogładziła Laurę po ramieniu.
- To straszne, znalezć się w takiej pułapce. Na pewno jeszcze
długo będą cię prześladowały wspomnienia i koszmarne sny.
Najczęściej tak właśnie się dzieje. To się nazywa zespół stresu
pourazowego.
Laura zmarszczyła brwi.
- Masz rację, rzeczywiście nie mogę się opędzić od wspomnień. -
Spojrzała w górę, na męża. - I nie mogę spać w nocy - dodała. - Nie
powinnam jednak narzekać. Jestem w szpitalu, pod dobrą opieką, a
tam pod gruzami wciąż są ludzie, którzy nie mają nawet wody, nie
mówiąc już o lekach przeciwbólowych. Dlatego staram się nie użalać
nad sobÄ… za bardzo.
Callie znów skinęła głową.
- Kiedy wracacie do domu?
- Do Montany? - spytała Laura.
- Jeszcze długo nie - odparł ze smutkiem Morgan. - Na razie
samoloty zabierają stąd tylko najciężej rannych, którzy wymagają
natychmiastowej operacji. Szpital nie radzi sobie z takÄ… liczbÄ…
chorych, więc część z nich odsyła starlifterami i herkulesami do San
Francisco, Seattle i Portland. Wszystkie szpitale na Zachodnim
Wybrzeżu uczestniczą w systemie Federalnej Agencji do Spraw
Kryzysowych, wymieniając się informacjami o swoich możliwościach
i przyjmujÄ…c rannych.
- Więc na razie jesteście skazani na nasze towarzystwo? -
przekomarzała się Callie. Widziała, jak Laura uśmiecha się.
- Możemy jeszcze kiedyś wpaść z wizytą?
- Z przyjemnością jeszcze was zobaczę. Poza tym wcale mi nie
przeszkadza, że tu jestem - zaprotestowała. - Morganowi udało się
dodzwonić z komórki do domu, więc cała rodzina już wie, że żyjemy i
jesteśmy cali. To oczywiste, że wszystkie samoloty i śmigłowce wożą
teraz ciężko rannych, zaopatrzenie i pomoc medyczną. A ja nie należę
do żadnej z tych kategorii. Mogę poczekać.
- To potrwa jeszcze co najmniej kilka tygodni - ostrzegł ją
Morgan. - Może nawet dłużej. Jestem w stałym kontakcie z logistyką i
kiedy tylko będzie to możliwe, dostaniemy miejsca w samolocie. Na
razie wiem, że moi ludzie będą tu lada dzień. Nasz samolot też przyda
się do lotów z zaopatrzeniem. Wciąż dostajemy meldunki z terenu i
wiemy coraz więcej na temat tego, jakich zniszczeli dokonało
trzęsienie ziemi. Okazuje się, że nie wszystkie lokalne lotniska zostały
całkowicie zdewastowane. Nasz samolot może korzystać z krótkich
pasów startowych, więc oddajemy go do dyspozycji logistyki.
Wykorzystają go tam, gdzie będzie najbardziej przydatny. Poza tym
zgłaszają się do nas właściciele awionetek i piloci cywilni. Ich pomoc
bardzo się przyda, bo pilotów wojskowych jest mało, a przecież nie
mogą latać bez przerwy. Przepisy mówią bardzo wyraznie, ile godzin
odpoczynku na dobę im się należy. To dobrze, bo przemęczony
człowiek zaczyna popełniać błędy, a błąd pilota może kosztować
ludzkie życie. Dlatego pomoc cywilów jest dla nas taka ważna. Dzięki
temu możemy planować długofalową strategię.
- Tak jest. Poza tym musimy pamiętać o tym, że samolot ma
obowiązkowe przeglądy po pięciu, dziesięciu, dwudziestu i
trzydziestu godzinach lotu - dodał Wes. - Wtedy przejmują go
mechanicy.
- To prawda - przytaknął poważnie Morgan. - Latanie samolotem
lub śmigłowcem bez przeglądu nie wchodzi w grę. To też wiąże się z
ogromnym ryzykiem. Tak, bardzo potrzebujemy wykwalifikowanych
mechaników lotniczych. Największy problem w tym, jak ich znalezć.
Bez telefonów i łączności radiowej to prawie niemożliwe.
- To prawda, mamy pełne ręce roboty - zgodziła się Callie, z
przerażeniem myśląc o ogromie pracy, która czekała Morgana i Wesa.
Laura była coraz bardziej zmęczona. Wes położył rękę na
ramieniu Callie.
- Pozwólmy im teraz trochę odpocząć. Jeszcze tu wrócimy.
Kiedy wychodzili, Laura chwyciła Callie za rękę.
- Dziękuję ci z całego serca za to, co dla mnie zrobiłaś. Gdyby
nie ty, nie byłoby mnie dziś tutaj. - Azy napłynęły jej do oczu.
Callie także ogarnęło wzruszenie.
- Ja... cieszę się, że mogłam to zrobić. Mam tylko nadzieję, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Cara McKenna Getaway (pdf)
- Lindsay Yvonne Miłość w korporacji
- 0415339510.Routledge.Tocquevilles.Political.and.Moral.Thought.New.Liberalism.Jun.2004
- Dav
- Graves_Robert_ _Corka_Homera
- Laumer, Keith The World Shuffler
- Andrew Sylvia Nie przyniosć™ ci pecha
- Zbirke in Zborniki Slovenske pravljice
- Dalton Reed [All Things Impossible 01] Crown of the Realm 2e (pdf)
- krol lear