[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po drodze, z rowów i kałuż. Bałem się, że taka stojąca woda może być szkodliwa, ale nic
mi się nie stało.
Cóż to za koszmarna sytuacja, myślała Irsa. Znalezć się w nie znanym, dzikim lesie,
samemu nic nie widząc. A na dodatek nie móc wzywać pomocy.
Skalny uskok zrobił się węższy i teraz zaczęły się prawdziwe kłopoty.
- Tędy wejdziemy na górę - poinformowała, sama w to nie wierząc.
Wyjaśniła mu, co robić, by nie utracić tej jedynej możliwości wydostania się poza
krawędz urwiska. On kiwał głową i powtórzył, co powinien robić.
32
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli ja pójdę pierwszy - zaproponował.
- Bez wątpienia. Tutaj masz pierwsze oparcie dla ręki.
Ujęła jego dłoń i położyła ją na niewielkim występie.
Teraz było już tak ciemno, że z trudem dostrzegała występy i szczeliny. I będzie musiała
go podpierać, jak sobie z tym wszystkim poradzi?
Ale, ku jej niesłychanemu zdumieniu, Rustan bez wysiłku podciągał się w górę,
wymacywał miejsca, które mu wskazywała, i szedł niczym górska kozica.
On nie wie, jak to wygląda po obu stronach i w dole, pomyślała, wspinając się w ślad za
nim z sercem w gardle.
Prawdopodobnie bardzo mu zależało, by jej pokazać, że poradzi sobie bez trudu,
kierując się tylko jej prostymi wskazówkami.
Ale przecież jest taki osłabiony, myślała. Jeśli teraz zakręci mu się w głowie, to...
I rzeczywiście! Oparł głowę o skałę z cichym jękiem.
- Jeszcze tylko pół metra i będziesz na górze! - zawołała, by dodać mu otuchy, i czerpiąc
nowe siły z poczucia zagrożenia, szybko wspięła się za nim.
- Trzymaj się mocno - mówiła przez zęby i rozgorączkowana zapomniała, jak bardzo boi
się najwęższego przejścia. Kilkoma energicznymi krokami przybliżyła się do Rustana i
mocno przyciskała go do skały, żeby nie spadł.
- %7łebyś tylko teraz nie runął w dół - wysyczała, czując, jak jego ciężkie ciało wiotczeje i
osuwa się. Rozpaczliwie starała się utrzymać je w górze. - Ocknij się! - krzyczała - Ocknij
siÄ™!
Zaciśniętą pięścią tłukła go w ramię. Oboje wisieli na wąskim występie, Irsa nie miała na
czym oprzeć jednej stopy, którą machała rozpaczliwie w powietrzu, a rękę zaciskała na
kawałku skały, który mógł się w każdej chwili oderwać od ściany.
Wolną ręką zdołała dosięgnąć policzka Rustana i mocno uderzyła. Zdaje się, że to go
ocuciło.
- Chyba za szybko szedłem - wyszeptał, a tymczasem Irsa zdołała znalezć lepsze
oparcie. - Zdawało mi się, że powinienem się spieszyć, dopóki jestem w formie.
- No, dobrze - powiedziała już łagodniej. - Przesuń dłoń tutaj, zanim stoczę się w dół.
Mam skurcze w rękach i w łydkach. Jeszcze dwa kroki i będziesz na górze.
33
Garp zebrał wszystkie siły i podciągnął się jak mógł najwyżej. Po chwili stał już
bezpieczny na równej ziemi. Wyciągnął teraz rękę po Irsę, a ona ujęła ją pospiesznie.
Pozwalała, by pomógł jej człowiek, który sam potrzebował pomocy. Ale on za wszelką
cenę chciał być tym silniejszym, zrozumiała to od razu. Jak strasznie musiał nienawidzić
swojego kalectwa!
Długo leżeli na skale, by odpocząć po wysiłku fizycznym i przeżytym strachu. Potem on
podniósł głowę i oparł się na łokciu.
- Moja laska? Masz jÄ… tutaj?
Irsa podniosła się oszołomiona. Laska? Cóż ona z nią zrobiła? Aha!
Pobiegła do miejsca, w którym ją zostawiła. Tymczasem Rustan zdążył się podnieść, a
kiedy włożyła mu laskę do ręki, ścisnął ją mocno i głaskał, jakby była jego jedynym,
odzyskanym punktem oparcia we wrogim świecie.
I chyba tak rzeczywiście było.
- No, a teraz do domku!
Irsa ufnie ujęła jego dłoń, on najpierw chciał cofnąć swoją, potem jednak zrezygnował.
Było jej przyjemnie trzymać tę silną, męską dłoń w swojej, spoglądała na niego z ukosa i
myślała, jak bardzo zmienił się jej stosunek do tego człowieka. Odczuwać intensywną
wspólnotę z chłopcem z fotografii, o dziesięć lat od niej młodszym, to jedna sprawa.
Kiedy jednak ów chłopiec nieoczekiwanie okazuje się dojrzałym i pod każdym względem
pełnym życia mężczyzną, to musi to stwarzać całkiem inne problemy. Wiedziała, że
powinno się go traktować w zupełnie inny sposób, nie miała tylko pojęcia, w jaki.
A zresztą jakie to ma znaczenie? Irsę przecież zawsze wszyscy traktowali jak fajną
kumpelkę. I co najwyżej tego właśnie mogła się spodziewać także z jego strony. Już ona
bez wątpienia potrafi taką rolę odegrać. Ucieszy się, jeśli on ją zaakceptuje. Chociaż
będzie jej przykro, wiedziała o tym.
Posuwali się naprzód bardzo wolno. Mężczyzna był tak wyczerpany, że za jednym razem
mógł zrobić nie więcej niż kilka kroków, potem musieli przystawać i odpoczywać, co jego
okropnie gniewało, ale, oczywiście, posuwali się naprzód. Krok za krokiem. Najpierw
opuścili skały i znalezli się w lesie podobnym do tego, który otaczał domek Bjorna. Szli
tuż przy brzegu jeziora, żeby nie przegapić domku.
- Mam mnóstwo pytań - powiedziała Irsa. - Ale chyba zaczekam z tym, aż dojdziesz
trochÄ™ do siebie.
- Tak - odparł krótko.
34
Nagle zatrzymał się.
- Cicho - szepnął w wielkim napięciu.
Irsa nastawiła uszu.
- Tak, rzeczywiście słyszę głosy - przyznała. - Chodz, schowamy się w zaroślach!
Pociągnęła go za sobą na ziemię i rozejrzała się, czy oboje są dobrze ukryci. Ale,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- CWIHP Bulletin nr 14 15 part 5 Conference reports, research notes and archive updates
- LE Modesitt Recluce 14 Natural Ordermage v1.2
- Anderson, Poul Flandry 14 The Game of Empire
- 14. Roberts Nora Barwy uczuć
- Lovecraft, H. P En las montanas alucinantes
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (05) Próba ognia
- Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiazniku_Tom_1
- Aldous Huxley Nowy wspaniaśÂ‚y swiat
- Han_Jenny_ _Lato_#2
- James M. Ward The Pool 3 Pool of Twilight
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- demonter.keep.pl