[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moich towarzyszy jest właścicielem czterech konnych powozów i często pracuję dla niego jako
woznica. Pozostali są bogaci, rozmawialiśmy o możliwościach założenia spółki dorożkarskiej. Ja
uczestniczyłem w tym spotkaniu tylko jako osoba, która zna się na koniach, miałem się
wypowiedzieć o pielęgnacji zwierząt i o niezbędnym sprzęcie. Właściciel koni zastanawia się, czy
nie postawić na przewozy w mieście i okolicach.
- Doszliście do jakiegoś porozumienia? - Hannah takie wyjaśnienie wystarczało. Nie miała
powodów, by wÄ…tpić w sÅ‚owa Bjørna.
- Nie, nie wtedy. Właściciel koni wciąż się zastanawia. Będzie musiał pożyczyć sporo
pieniędzy, żeby rozkręcić interes.
- Nie pracujesz przy bruku o tej porze roku?
Bjørn zwlekaÅ‚ z odpowiedziÄ…. MusiaÅ‚ siÄ™ chwilkÄ™ zastanowić, bo na to pytanie siÄ™ nie
przygotował.
- Owszem, w ciągu dnia pracuję przy kamieniach, ale poprosiłem o wolne wieczorami.
Wolę wtedy powozić.
- Mhm. - Rozluzniona i senna Hannah uznała, że to jeden z najprzyjemniejszych wieczorów,
jakie przeżyła w Christianii.
- Jedziemy z powrotem? Nie mogÄ™ wrócić za pózno. Bjørn zaraz przytuliÅ‚ jÄ… mocniej do
siebie. PrzesunÄ…Å‚
dłonie w dół jej spódnicy i dotknął dłonią łydki. Pończochy Hannah były miękkie i gładkie
niczym jedwab. Poczuł narastające podniecenie, ale musiał nad sobą zapanować. Nie mogło do
niczego dojść. Nie dzisiaj.
Hannah napawała się dotykiem silnych dłoni, skóra pod podwiązką zdawała się płonąć. Już
niedÅ‚ugo bÄ™dzie w Danii, daleko od Bjørna... MyÅ›laÅ‚a o tym z przykroÅ›ciÄ…. Pragnęła częściej czuć
jego dotyk.
- OdwiozÄ™ ciÄ™. - Bjørn mocno ujÄ…Å‚ jÄ… za ramiona i podniósÅ‚ z Å‚awki. - Jak myÅ›lisz, bÄ™dziesz
miała wolne w jakąś niedzielę? Pojechalibyśmy w moje okolice, pochodzili po lesie.
Hannah pomyÅ›laÅ‚a, że o wiele chÄ™tniej wybierze siÄ™ na wycieczkÄ™ z Bjørnem niż z
Fabianem. Postanowiła, że poprosi Charlotte o wolny dzień, nawet gdyby musiała uciec się do
kłamstwa.
- Tak, myślę, że to możliwe. Dam ci znać, jak tylko będę wiedziała coś więcej.
Bjørn pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w czubek nosa i ujÄ…Å‚ za rÄ™kÄ™, potem uszczęśliwiony poprowadziÅ‚ z
powrotem do powozu. Gdy tylko zostaną sami we dwoje na cały dzień...
Bjørn pomógÅ‚ Hannah wysiąść z powozu w odlegÅ‚oÅ›ci kilku kwartałów od domu Løwów,
uściskał ją lekko i pomachał jej na pożegnanie. Ale Hannah, gdy już odchodziła, odwróciła się
jeszcze i przyjrzała mu uważniej.
- Czy ty przypadkiem nie znasz Victorii? Victorii Løw?
Bjørn natychmiast pobladÅ‚. WyglÄ…daÅ‚ tak, jakby przyÅ‚apano go na drobnej kradzieży. UciekÅ‚
wzrokiem w bok, a wargi mu zadrżały, nim w końcu się opanował i odchrząknął.
- Victorii? Nie. A dlaczego miałbym ją znać? Hannah jednak zauważyła jego gwałtowną
reakcjÄ™,
która caÅ‚kowicie jÄ… zaskoczyÅ‚a. Czyżby Victorii mimo wszystko chodziÅ‚o o jej Bjørna? To
niemożliwe! To nie mogła być prawda. Czyżby ten cudowny wieczór miał się skończyć w taki
sposób?
- Córka paÅ„stwa Løw, Victoria, miaÅ‚a romans z pewnym Bjørnem - wyjaÅ›niÅ‚a. - ZapytaÅ‚am
cię o nią właściwie tylko żartem.
- Ty tak otwarcie rozmawiasz z paÅ„stwem? - zdumiaÅ‚ siÄ™ Bjørn.
- Owszem, z Victorią tak. Biedna dziewczyna boi się teraz, że spodziewa się dziecka. Nikt
nie może się o tym dowiedzieć.
Bjørn zakasÅ‚aÅ‚ i przeÅ‚ożyÅ‚ lejce do drugiej rÄ™ki. SiÄ™gnÄ…Å‚ do guzików kamizelki, chociaż
wszystkie już były zapięte.
- Niezbyt przyjemna sytuacja. Chyba że wyjdzie za mąż.
Czy z gÅ‚osu Bjørna zniknęła pewność siebie, czy Hannah tylko tak siÄ™ wydaÅ‚o?
- Nie, ona nie chce wychodzić za mąż. Ale przecież ty jej nie znasz, więc niewiele cię to
obchodzi.
Hannah z wielkim trudem starała się nadać swemu głosowi beztroskie brzmienie, ale była
poważne zmartwiona. Radość i poczucie bezpieczeństwa, które czuła wcześniej, nagle zniknęły jak
zdmuchniÄ™te, a w sercu zakÅ‚uÅ‚o przykre podejrzenie. Dlaczego Bjørn tak dziwnie zareagowaÅ‚?
- No cóż, takie rzeczy się zdarzają. Na pewno znajdzie jakiś sposób na wybrnięcie z kłopotu.
Ta rodzina jest przecież bogata. - Bjørn uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i cmoknÄ…Å‚ na konia. -Nie zapomnij
powiadomić mnie o niedzieli. Dobranoc!
Rozdział 7
Po sianokosach w górskiej zagrodzie zdzbła trawy były krótkie i sztywne, musiały jednak
wystarczyć krowom, które lubiły paść się przy zabudowaniach. Zwini chodzącej razem z krowami
trudniej było znalezć sobie miejsce, krążyła to tu, to tam, nim wreszcie trafiła na zacieniony
kopczyk ziemi, przy którym rozłożyła swe tłuste cielsko.
Ole otarł pot z czoła i usiadł we wrzosach. Spojrzał na rozciągającą się pod nim górską halę
i szorstką dłonią potarł brodę. W tym roku przygotowali pod pastwisko nowy kawałek ziemi, był
zadowolony z wykonanej pracy. Pozyskana dzięki temu dodatkowa pasza pozwoli zwiększyć trzodę
o dwie-trzy krowy, zwłaszcza że poszerzył również pola przy zagrodzie w wiosce. Knut przejmie
po nim gospodarstwo rozległe i w dobrym stanie.
Gospodarz z Rudningen obserwował pierworodnego syna wspinającego się po zboczu. Knut
miał dzisiaj wolne i postanowił iść śladami rosomaka. Drapieżnik od dawna atakował renifery w
górach, a ostatnio odważył się napaść na kozy Sjastadów. Ole nie wierzył, że synowi uda się
zbliżyć do zwierzęcia na odległość strzału, ale Knut miał ochotę wyrwać się na trochę z letniej
zagrody, ostatni raz przed wyjazdem powędrować wśród strumieni, popatrzyć na młode pardwy.
Niewiele dni pozostawało do chwili, gdy przyjdzie im się żegnać.
Ole czuł nieprzyjemne ściskanie w żołądku na myśl o tym, że zostanie bez Knuta przez całą
zimÄ™. WiedziaÅ‚ jednak, że synowi przyda siÄ™ odmiana, a w Sørholm nie spotka go nic zÅ‚ego. ZdawaÅ‚
sobie również sprawę z tego, że chłopak cieszy się na spotkanie z siostrą. Oby tylko za bardzo nie
przywiązał się do pałacu i nie zechciał tam zostać... Ta myśl już nie raz przychodziła Olemu do
głowy, ale zawsze uznawał, że Knut sam musi dokonać wyboru.
I Sørholm, i Rudningen to dobre miejsca do zamieszkania.
Knut szedł wzdłuż strumienia po przeciwnej stronie letniej zagrody. Poruszał się szybko,
długimi zdecydowanymi krokami piął się w górę zbocza. Wkrótce zniknie mu z oczu. Od czasu do
czasu przystawał i pochylał się, Ole przypuszczał, że bada tropy zwierzęcia. Sam Ole też miał
ochotę przyłączyć się do syna, ale wiedział, że tego dnia Knut chce pobyć sam. Chłopak nie wziął
nawet ze sobą skrzypek, które zawsze zabierał na wędrówkę. Ich miejsce zajęła strzelba, lufą
wskazująca teraz w niebo. Oprócz niej Knut miał jeszcze plecak z łyka z prowiantem, jak zawsze
podczas podobnych wypraw.
Ole natomiast przerzedzał brzozowy lasek ponad zagrodą i ta praca sprawiała mu
przyjemność. Teraz, gdy sianokosy mieli już za sobą, mógł sobie pozwolić na wolniejszy rytm dnia.
Tu, wśród niewysokich brzóz, myśli odzyskiwały spokój. Położył się we wrzosach i zapatrzył w
błękitne niebo. Za kilka dni do drzwi zastuka sierpień i nadejdzie ostatni okres pobytu w letniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl