[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pranem, a dam mu Å‚adnÄ… forsÄ™, zwolnionÄ… od podatku.
- Powoli, powoli. Zdziwiłbyś się, jacy ludzie lgną do kom-
puterów jak misie do miodu.
Will omal nie wybuchnął. Powinien wziąć prysznic, ogolić
się, zjeść coś, a potem nie budzić się przez dwadzieścia czte-
ry godziny. Choćby i przez kilka godzin.
Na razie to były tylko marzenia.
No, może udałoby mu się wziąć prysznic.
- Jak dużo osób wie o stratach? - zapytał Robert.
- Oczywiście Eric. Powstrzymuje i zwodzi rewidentów,
dopóki czegoś nie znajdziemy. Nie pytaj mnie, jak to robi,
wiadomo, że z tymi facetami nie da się rozmawiać, ale jakoś
mu siÄ™ udaje.
121
S
R
- Jeden z nich to kuzyn Erika ze strony matki. Will popa-
trzył na przyjaciela oniemiały.
- A ty skąd o tym wiesz? Robert wzruszył ramionami.
- Jestem prywatnym detektywem. To nasz sposób. Robić
wrażenie na kliencie, podrzucając mu informacje bez znacze-
nia.
- Ta może akurat ma znaczenie.
- Nie przypuszczam - Robert pokręcił głową.
- Dlaczego nie?
Zamiast odpowiedzieć, młody detektyw uśmiechnął się pod
nosem, wsunął dłonie do kieszeni i zmienił temat:
- Jak życie młodej pary?
- Nie wściubiaj swojego wścibskiego nosa w moje mał-
żeństwo.
- Gdzie pani Bradford? Bardzo zła, że małe finansowe za-
mieszanie zepsuło jej miesiąc miodowy?
- Została na ranczu - powiedział Will, ale, do diabła, roz-
mawiał przecież z Robertem, swoim wieloletnim przyja-
cielem. - Wróciła sama do miasta. Uzgodniliśmy, że wrócimy
do naszych spraw, kiedy już minie zamieszanie w Wescott.
- Mądre posunięcie. Z tego co wiem, a nie mam własnego
doświadczenia, te sprawy potrafią całkowicie człowieka za-
absorbować.
- Które, małżeństwo czy malwersacje?
- Jedno i drugie.
- Racja - mruknÄ…Å‚ Will.
122
S
R
Następnego dnia rano kilka minut po dziewiątej Diana po-
jawiła się w Wescott Building. Nie za pózno i nie za wcze-
śnie. W samą porę. Nie wiedziała tylko, gdzie ma się zgłosić.
Mogła przyjść do sekretariatu ogólnego albo zapytać perso-
nalną, do jakiego działu i na którym piętrze jest przydzielona.
Może jest jakieś zastępstwo, które mogłaby wziąć?
Po chwili zastanowienia uznała, że nie pójdzie do sekre-
tariatu ogólnego, gdzie jej boks zajmował już ktoś inny. Nie-
zręczna sytuacja.
Nie miała pojęcia, ile osób wie o jej romansie z Jackiem,
ale wszyscy na pewno wiedzieli, że wyszła za mąż za Willa.
Jej pojawienie się w biurze musi wywołać zdziwienie.
Na wszelki wypadek przygotowała sobie plan rezerwowy.
Może nie idealny, ale lepszy taki niż żaden.
Dwadzieścia pięć minut pózniej siedziała w swoim samo-
chodzie nie widzącym wzrokiem zapatrzona w przestrzeń.
- Nie wierzę - odezwała się cicho.
Bo też nie mogła uwierzyć, że Will zrobił coś takiego. Czy
rozmyślnie chciał ją upokorzyć? Kiedy pojawiła się w dziale
personalnym, otrzymała kwaśne gratulacje z okazji ślubu i
czek z odprawÄ…. Czek z odprawÄ…!
- I to tyle - mruknęła i zaczęła wyjeżdżać z parkingu,
o mały włos nie uderzając w hydrant przeciwpożarowy.
 Royal Diner" wyglądał co prawda jak każda tego typu
podrzędna knajpa, ale Diana mieszkała w miasteczku wystar-
czająco długo, by wiedzieć, że między pierwszą i drugą
wszyscy tu jadali lunche. O tej porze siedziała tam tylko jed-
na klientka. Za pózno na śniadanie, za wcześnie na obiad.
123
S
R
Diana znała ją z widzenia. Przeszła wzdłuż długiego baru z
laminatu, minęła rzędy obitych skajem lóż i skierowała się do
drzwi w głębi, opatrzonych napisem  Biuro" i znakiem zaka-
zu palenia. Zapukała ostro. Ciągle jeszcze gotowała się z
wściekłości.
- Wejść, wejść, czego tam, na miłość boską? Nie widzisz,
że jestem zajęta? - zawołał ktoś ze środka.
Złość opadła z niej w jednej chwili, miała ochotę odwrócić
się na pięcie i uciec, ale zanim zdołała wykonać jakiś ruch,
drzwi otworzyły się z impetem i w progu stanęła kobieta o
pomarańczoworudych włosach z papierosem w kąciku ust.
Diana spojrzała w górę.
- Wiem, wiem, kto by się przejmował? Sprzedajesz coś
czy zbierasz datki?
- Nie. To znaczy... widziałam kartkę; w oknie:  Potrzebna
kelnerka".
Sześć godzin pózniej, słaniając się, weszła do mieszkania i
opadła ciężko na kanapę. Klęła budzącą się właśnie wiosnę.
Zamknęła oczy i oparła się o poduszki. Ten, kto myśli, że
praca kelnerki jest łatwa, powinien poddać się testom psy-
chologicznym.
Zrzuciła buty nie nadające się do biegania przez kilka go-
dzin -w tę i z powrotem po sali, rozmasowała stopy i tęsknie
pomyślała, że zanurzyłaby się teraz z rozkoszą w ciepłej wo-
dzie z solami kąpielowymi. Miała, niestety, tylko prysznic.
Nie warto. ChwilÄ™ posiedzi i odpocznie.
 Diner" rzeczywiście bardzo potrzebował kelnerki. Jedna
124
S
R
odeszła trzy dni wcześniej, bo wychodziła za mąż, druga za-
dzwoniła rano, że jest chora, a trzecia dostała jakiegoś ataku
boleści i musiała iść do domu na chwilę przed pojawieniem
siÄ™ Diany.
Zapewne tylko dlatego szefowa dała Dianie fartuszek, wrę-
czyła bloczek, ołówek i powiedziała:
- Przyjmuję cię. Potem załatwimy sprawy papierkowe.
Zajmij się nią - wskazała na samotną klientkę. - Może wresz-
cie coś zamówi, siedzi tu tyle czasu, że pewnie-zapuściła już
korzenie.
I tak Diana dowiedziała się, że obowiązki kelnerki polegają
na czymś więcej niż tylko na podawaniu dań do stolików i
odnoszeniu brudnych naczyń do kuchni.
Kobieta w trzeciej loży stosunkowo niedawno pojawiła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl