[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi siÄ™ twoje nastawienie.
- Przecież mówiłeś, że nie chcesz być ojcem. %7ładna kobieta przy zdrowych
zmysłach nie chciałaby zajść z tobą w ciążę! - krzyknęła, niezdolna dłużej
powstrzymywać łez.
S
R
Wyskoczyła z łóżka i zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki z taką siłą, że aż
siÄ™ wzdrygnÄ…Å‚.
Zaklął pod nosem i niecierpliwie przeczesał palcami potargane od snu włosy.
Nie umiał wyjaśnić swoich odczuć. Właściwie Ofelia miała rację. Nigdy dotąd nie
chciał być ojcem, a jednak, kiedy mu powiedziała, że nie jest w ciąży, poczuł bar-
dziej żal niż ulgę.
W jakiś sposób już zdążył przyzwyczaić się do myśli, że Ofelia nosi jego
dziecko. Byli przecież oboje młodzi i zdrowi, a ostatnie wydarzenia kazały mu
spojrzeć na ewentualne ojcostwo łaskawszym okiem.
Rzeczywiście jego prawdziwy ojciec był agresywny, ale przecież on
doskonale panował nad sobą. Z pewnością byłby świetnym ojcem. Nie miał może
pozytywnych wzorców, ale dobrze wiedział, czego nie wolno zrobić dziecku.
Westchnął, wzruszając ramionami i powoli pozbywając się napięcia. Widział
przez okno Ofelię idącą na bosaka plażą i ruszył w jej stronę. Kiedy zobaczyła, jak
schodzi zalesioną pochyłością, przystanęła.
Lysander zauważył niepokój, którego nie potrafiła ukryć, i ogarnęło go
uczucie, jakiego do końca nie rozumiał i nie lubił. Czuł, że jest za nią
odpowiedzialny i nie wywiÄ…zuje siÄ™ dobrze z tego zadania.
- Przyzwyczaiłem się już do myśli, że jesteś w ciąży - powiedział.
Obronnym gestem skrzyżowała ramiona na piersi. %7łałowała, że powiedziała
mu to, co jak jej się wydawało, chciał usłyszeć, zamiast tego, co naprawdę czuła.
- Jak to się stało?
Popatrzył jej w oczy.
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Naprawdę nie wiem. Po prostu tak
wyszło.
- Musisz wiedzieć! Przecież wcale tego nie chciałeś!
Utkwił niewidzący wzrok w falach za jej plecami i znów wzruszył ramionami.
Milczenie trwało i trwało.
S
R
- Wiesz, czasem mam wrażenie, że potrzeba mi otwieracza do konserw, żeby
wydobyć z ciebie choć słowo! - wykrzyknęła, sfrustrowana.
- Chyba się bałem, że mógłbym być równie złym rodzicem, jak mój
biologiczny ojciec.
Była tak zaskoczona tym zadziwiającym przyznaniem się do niedoskonałości
i zwątpienia w siebie, że zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć.
- Och...
- Ale myślałem nad tym i teraz uważam, że jestem w stanie sprostać temu
wyzwaniu. - Ze świstem wypuścił powietrze. - Chociaż nie wiem, co ty o tym
sądzisz, bo nigdy cię nie spytałem...
Ofelia zgarbiła się i wpatrzyła w swoje stopy, zakopane w miękkim piasku.
- Ja...
- I chciałbym mieć z tobą dziecko.
Zamrugała i podniosła wzrok. Wpatrywał się w nią z napięciem i nagle
uwierzyła, że to małżeństwo naprawdę ma przed sobą przyszłość.
- Ja też... - odpowiedziała.
Pytająco uniósł brwi.
- Ale byłaś zadowolona, że nie jesteś w ciąży...
- Myślałam, że nie chcesz dziecka.
- Wygląda na to, że nie powinienem wierzyć w każde twoje słowo.
PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- Za miesiąc wydamy przyjęcie w Londynie i przedstawię cię przyjaciołom.
- W Londynie? - Jej oczy zabłysły. - Więc będę mogła jezdzić do Madrigal
Court i pracować w ogrodzie.
- Tęsknisz za tym?
Skinęła głową, przepełniona poczuciem winy.
- Tu jest tak pięknie i jestem bardzo szczęśliwa, ale... ale...
- Tęsknisz za domem. - Nie potrzebował kryształowej kuli, żeby odczytać jej
S
R
uczucia.
Kilkakrotnie słuchał jej raczej jednostronnych pogawędek telefonicznych z
Haddockiem, ale wiedział też, że jeszcze częściej rozmawiała z ogrodnikiem.
Wydawała się mieć osobisty kontakt z każdą zasadzoną przez siebie rośliną. Mógł
ją wywiezć z Madrigal Court, ale jej serce i dusza zostaną tam na zawsze.
- Troszeczkę - odpowiedziała.
ROZDZIAA DZIESITY
Ofelia po raz dziesiąty sprawdziła swój wygląd w dużym lustrze.
Dopasowany żakiet ze spódniczką, wysokie obcasy, stylowy naszyjnik, wszystko to
było szczytem elegancji dla dziewczyny, która najlepiej czuła się w dżinsach. Teraz
jednak miała za zadanie zrobić dobre wrażenie.
Wirginia Metaxis była kobietą bardzo szykowną i Ofelia przeżywała katusze
onieśmielenia przed planowanym spotkaniem. Była jednak szczerze wdzięczna za
zaproszenie, nawet jeżeli przypuszczała, że zawdzięcza je mężowi. Od ich ślubu
minęło już sześć tygodni i chociaż pani Metaxis przesłała życzenia wszelkiej
pomyślności, Ofelia była przekonana, że nie jest zadowolona z wyboru syna.
Splecione losy ich rodzin jeszcze wszystko komplikowały, a chodziło nie tylko o
niesławne porzucenie sprzed trzydziestu lat, ale i żenującą determinację Gladys
Stewart, by nie ułatwiać życia sąsiadom.
Limuzyna wiozła Ofelię przez zatłoczony Londyn do mieszkania Wirginii. W [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl