[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cała impreza miała odbyć się w wielkim stylu, spodziewano się jakiegoś
słynnego gościa.
To Wioch, podobno ideał męskiej urody - poinformowała mnie Miriam
przymykając oczy w geście udawanej ekstazy, - Cathy odkryła go w Rzymie,
gdzie był. taksówkarzem. Dzięki niej dostał rolę w ostatnim filmie Stevena.
Naturalnie uwielbia jÄ… za to.
Ponieważ zawsze traktowałam opowieści Miriam z dużą1 rezerwą, byłam
zdziwiona, kiedy potem zastałam Cathy w stanie wielkiego rozmarzenia i
stłumionego podniecenia. Może więc w słowach Miriam było jednak
ziarenko prawdy. Niewykluczone, że Cathy faktycznie była w nim trochę
zakochana. Kto zresztą robiłby jej z tego powodu wyrzuty. Tak niewiele
miłości doświadczała przecież od swego męża.
- Chyba jednak pójdę teraz do Nicka, żeby mieć to za sobą - powiedziałam
do Stevena.
- Czemu właściwie pozwala mu pani, żeby panią malował? Jestem
przekonany, że nie wynika to z próżności. Prawdopodobnie żal go pani.
- Jeśli zdradzę panu moje motywy, będzie pan tylko zły na mnie.
- Czyżby? - Obrócił się na swoim krześle i pytająco uniósł brwi. - Niech
pani spróbuje.
Nie powinnam go drażnić, ale postanowiłam zaryzykować. Musiałam go
wreszcie przekonać.
- Chodzę do niego, bo w ten sposób mogę pomóc Cathy. Ktoś próbował ją
zabić. Ten ktoś może znowu spróbować. Z początku sądziłam, że to
mieszkaniec tego domu, ale teraz uważam inaczej.
Chrząknął w geście protestu, lecz nie zamierzałam zamknąć buzi.
- Nikolaus Herder zna Cathy z dawnych czasów. On jest uprzejmy, ale
jego żona to dokładne jego przeciwieństwo. Myślałam, że dzięki nim
zdobędę jakąś wskazówkę, która mogłaby nam pomóc.
Oczekiwałam, że teraz ryknie na mnie, lecz Steven pozostał nieponiżony,
a gdy wreszcie przemówił, w jego głosie pobrzmiewało znużenie.
- Po raz ostatni, Tino - proszę sobie uzmysłowić jedno. Nie wierzę, że ktoś
kiedykolwiek próbował zabić Cathy. Oczywiście ma wrogów, ma ich w
końcu każda aktorka, która przebiła się na szczyty. Ale nie sądzę, by groziło
jej jakieś niebezpieczeństwo. Chciałbym, żeby zapomniała pani o tej całej
absurdalnej historii.
- Ależ, Stevenie. Opowiadałam panu o anonimowych listach. Wczoraj
znów dostała. Napisano w nim, żeby cieszyła się swymi urodzinami, bo będą
to jej ostatnie.
- Przypuszczam, że i ten list został spalony?
Jego głos ociekał sarkazmem. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz,
gdyż wiedziałam, że wyczytałabym w nich pogardę.
- Nie. Ten list jeszcze istnieje. Poprosiłam Cathy, żeby go nie niszczyła.
Prosiłam ją także, żeby poszła na policje, ale bardzo była zajęta
przygotowaniami do przyjęcia.
- I naturalnie uznała przyjęcie za ważniejsze od listu, w którym grożono jej
śmiercią.
- Ależ nie. Dlaczego musi pan ciągle wszystko przekręcać? Sądzę, że
zrozumiała, że nie miałoby to sensu.
- Przykro mi, Tino, ale nie mam ochoty rozmawiać z panią o mojej żonie -
powiedział z naciskiem.
- Od razu mówiłam, że będzie pan zły.
- I miała pani rację. A teraz niech pani biegnie do Nikolausa Herdera i jego
biednej żony. Tym razem niech wetknie pani nos w jego sprawy rodzinne.
Może uda się pani odkryć trochę brudów. To bardzo rozmowny człowiek.
Jestem przekonany, że będzie się pani dobrze bawić.
W pierwszej chwili wszystko się we mnie burzyło, lecz teraz formalnie
dygotałam z wściekłości. Skoczyłam na równe nogi, a moje palce zacisnęły
się na kałamarzu. Nie sądzę, żebym naprawdę nim rzuciła. Nigdy się tego
nie dowiem, gdyż Steven złapał mnie za rękę uniemożliwiając jakikolwiek
ruch.
- Małe dziewczynki, które rzucają rzeczami, powinny dostawać Janie -
powiedział. - A zapewniam panią, że mam ciężką rękę.
- Proszę mnie puścić.
- Czekam na pani przeprosiny. Tak robiÄ… zawsze sekretarki, kiedy rzucajÄ…
w głowę szefa kałamarzem.
- Ja nie rzuciłam.
Uniosłam wolną rękę i z całej siły, do jakiej byłam zdolna, uderzyłam go
w twarz.
Natychmiast puścił moją rękę, a w jego oczach malowało się bezbrzeżne
zdumienie. %7ładne z nas już się nie odezwało, z przerażeniem obserwowałam,
jak jego policzek czerwienieje.
W końcu odwróciłam się i ruszyłam pędem do drzwi, przewracając kosz
na papiery, który stał na drodze. Musiałam się śpieszyć, żeby Steven nie
widział moich łez.
- Jeszcze tylko pięć minut - powiedział Nick Herder. - Zwiatło zaczyna się
zmieniać. Pewnie chce się pani wcześniej przebrać.
Wreszcie pozowanie dobiegło końca. Odłożył pędzel, a ja mogłam
rozprostować zdrętwiałe kończyny.
Przeszliśmy do starego szarego domu, gdzie Francesca podała nam wino
domowej roboty. Drzwi do małego salonu były otwarte. W pomieszczeniu
roiło się od jedwabników, które hodowała Francesca.
- Przyjdzie pani dziś wieczór na urodzinowe przyjęcie Cathy? - zapytałam.
- Ja w żadnym wypadku - odparła gwałtownie. - Nick pójdzie.
- - Francesca woli obserwować fajerwerki - wtrącił Nick. Na te słowa
Francesca obróciła się gwałtownie do swego męża, a w jej oczach zapłonęła
wściekłość. Podniosła głos i wyrzucała słowa tak szybko, że ze swoją
skromną znajomością włoskiego poddałam się już po pierwszym zdaniu.
Starałam się ją uspokoić, ale Nick dał mi znak, żebym ją zostawiła w
spokoju.
- To przez dziecko - powiedział, kiedy staliśmy już w drzwiach. - Kobiety
w ciąży są trochę krewkie i nerwowe. To już niedługo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl