[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kości, serio.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Więc nie nazywaj mnie  TB , jakbyśmy byli kumplami od uro-
dzenia, dupku.
- Czy syn anioła powinien używać takich słów, Tancbudo?
- Tu mam anioła. - Wskazał obydwoma kciukami krocze.
Po chwili ciszy tak napiętej, że podobnej jeszcze nie przeżyłem,
Tancbuda spojrzał na mnie i powiedział:
- Gapisz się czy nalewasz? Pokonałem czas, przestrzeń i szosę 61,
przywlokłem tu swój żałosny tyłek i trochę mnie suszy.
Sięgnąłem po następną szklankę i natychmiast cofnąłem się ze
wstrętem.
Dręczy mnie powracający koszmar, w którym moja prawa dłoń - ta
zdrowa - puchnie jak jakaś martwa, rozdęta rzecz i zaczyna pękać, a
ścięgna zamieniają się w bawełnę. Siedzę tam w tym koszmarze, po-
chylam głowę i zaczynam wyciągać bawełnę zębami, aż w końcu zamiast
przegubu mam bezużyteczną, kościstą, przypominającą rozgwiazdę rzecz i
zwykle budzę się we łzach, że teraz w ogóle nie mam już rąk.
I nagle, gdy miałem sięgnąć po szklaneczkę dla nowego gościa, ba-
wełniane ścięgna mojej prawej dłoni wypychają się na zewnątrz. Cofam
się ze zgrozą, wydając cichy okrzyk. Ankou zaśmiał się.
- Jak ci siÄ™ ostatnio sypia, kumpel?
- Przestań, do cholery - warknął Tancbuda.
Mrugam kilka razy, biorę głęboki oddech i patrzę na dłoń.
Nietknięta, nie pękają żadne bawełniane ścięgna. Przełknąłem z trudem
ślinę, próbując zatrzymać łzę, która postanowiła wydostać się na zewnątrz,
ale nic to nie pomaga.
- Wszystko w porządku, chłopcze - powiedział Tancbuda. - A co z
moim drinkiem?
Podałem mu whisky i piwo.
Miałem nadzieję, że żaden z nich nie wyczuł, jak bardzo drżałem w
środku.
W końcu Worek Kości Ankou obrzucił mnie grobowym spojrzeniem
i zapytał.
- Masz dla nas struny?
- Już - odpowiedziałem, zawstydzony chłopięcym przestrachem,
pobrzmiewającym w moim głosie. Wyciągnąłem spod baru stare drew-
niane pudełko i wsunąłem klucz do jego zamka.
5
I'M ON MY LAST GO - ROUND (TO MÓJ OSTATNI ETAP)
Każdy z tych złodziei ukradł po włosie: jeden włos z brody Boga,
drugi z rozszczepionego kopyta Diabła. A kiedy wrócili tutaj, na ten świat,
skręcili razem oba włosy, by zrobić strunę, bardzo szczególną strunę
gitarową, sporządzoną z Nikczemności, Zwiętości i Stali.
Potem przecięli tę strunę na pół, tak żeby każdy z przeciwników miał
w starciu tę samą siłę.
Powiadają, że te struny potrafią wydać dzwięki niedościgłe, jakich
żaden gitarzysta nie osiągnie, bez względu na umiejętności.
Zawsze marzyłem, by usłyszeć te dzwięki, ale ty i ja, obaj wiemy, że
już tu długo nie zabawię. Przez całe życie czekałem, aż usłyszę tę muzykę.
Wiesz, od śmierci twej matki to była jedna z niewielu rzeczy, które mnie
napędzały, nadzieja, że usłyszę te dzwięki. To oraz świadomość, jakim
byłeś dla mnie dobrym synem.
Jeśli zostaniesz wybrany, synu, jeśli nadal będziesz prowadził ten
lokal w wieczór ostatecznego starcia i jeśli będziesz miał zaszczyt
słuchania tych dzwięków, proszę, słuchaj ich należycie. Dla mnie.
Pamiętaj tę muzykę i być może tam, gdzie będę, zdołam uszczknąć co
nieco z tego słuchania.
6
PEOPLE GET READY (LODZIE SI GOTOWI)
Chciałbym powiedzieć, że te dwie struny gitarowe wyglądały tak,
jakby usnuto je ze złota albo ozdobiono błyskawicami, albo że były
eteryczne w dotyku, ale prawda jest taka, że wyglądały jak zwykła para
strun E, jakie możecie nabyć we wszystkich sklepach muzycznych. Każdą
bardzo starannie zwinięto i zamknięto w hermetycznej plastikowej
torebce. Wręczyłem jedną Workowi Kości, drugą Tancbudzie i stałem w
pełnym szacunku milczeniu, kiedy obydwaj zakładali je w swoich
gitarach.
Worek Kości miał strata, ale Tancbuda - to zaskakujące - miał no-
wego les paula z błyszczącym motywem słońca. Oczekiwałem czegoś
więcej, choćby tego, że jego ulubione wiosło będzie zużyte, że będzie to
instrument w wieku równie niezgłębionym jak wiek samego TB.
Kiedy skończyli zakładać struny, wziąłem kieliszek do brandy i po-
stawiłem na barze, a potem wyciągnąłem swój nóż sprężynowy i wysu-
nÄ…Å‚em ostrze.
Obydwaj spojrzeli na mnie i zaśmiali się.
- Nazywasz nożem takie coś? - spytał Tancbuda. Worek Kości
pokręcił głową.
- Większymi rzeczami dłubię w zębach.
Sięgnęli do kieszeni swych płaszczy i wyjęli noże, którym do miana
maczet brakował niecały centymetr. Spojrzeli po sobie, skinęli głowami na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • li>
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl