[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kuchni. Podeszła do nich, wycierając ręce w fartuch, i pytająco spojrzała na Jona.
- A to kto?
- Kolega z uniwersytetu – wyjaśnił, kierując się w stronę pokoju gościnnego. –
To jeden z tych chłopców, którzy chodzą na wykłady z literatury angielskiej.
- Co mu się stało? – Margaret spojrzała na białą twarz Enrique'a. – Czy on nie
powinien być w szpitalu?
- Byłem z nim na pogotowiu. Lekarz powiedział, że to wszystko z głodu i
wycieńczenia. Jest niedożywiony, odwodniony i zniszczony pracą ponad siły. Trzeba
mu dać dużo picia i coś ciepłego do zjedzenia.
Jon wszedł do sypialni i złożył swoje brzemię na kołdrze. Margaret stanęła w
nogach łóżka, nie odrywając wzroku do bladej twarzy i podkrążonych oczu chłopca.
–
Biedactwo... – szepnęła. Jon rozpiął mu koszulę.
–
Teraz go rozbiorę i umyję – rzucił przez ramię. –Możesz mi z łaski swojej
przynieść którąś z
nakarmić.
koszulek Stevena i jakieś spodnie? Potem spróbujemy go
–
Mam ciepłą zupę, to mu dobrze zrobi.
Margaret ruszyła w stronę kuchni, mijając się po drodze z Vanessą.
–
Dzień dobry – powiedziała do dziewczyny, która właśnie nadeszła. Vanessa
przystanęła w drzwiach pokoju gościnnego i zdumionym wzrokiem spojrzała na ojca.
Jon, nie patrząc na nią, zdejmował buty chłopcu bezwładnie leżącemu na łóżku.
- Kto to jest, tato?
- Kolega ze studiów – odpowiedział i mimo woli uśmiechnął się do siebie,
zadowolony, że Vanessa tego nie widzi.
82
anula - emalutka
Zdjął chłopcu skarpetki i rzucił je na podłogę. Vanessa z wahaniem zbliżyła się
do łóżka, pociągnęła nosem i skrzywiła się z obrzydzeniem.
–
Co on tu robi?
- Jest chory, potrzebuje pomocy.
Vanessa osłupiała.
- Czy... chcesz powiedzieć, że będzie tu mieszkał?
- Nie wiem. – Jon zaczął rozpinać leżącemu spodnie. – Prawdopodobnie zostanie
u nas, dopóki całkiem nie wydobrzeje. Szkoda, że nie widziałaś, w jakich warunkach
on mieszka. Nawet sobie nie wyobrażasz, że można tak żyć.
- Ale on jest... – Ze wstrętem spojrzała na poplamioną kołdrę. – On jest taki
potwornie brudny!
Jon wyprostował się i spojrzał na córkę ze zgrozą.
–
Van! Czy ty to mówisz poważnie? Czy ty naprawdę nie widzisz, w jakim on
jest stanie? Nie ma w tobie żadnych ludzkich uczuć?
Wytrzymała jego spojrzenie, lecz jej śliczna twarz poczerwieniała z gniewu.
Potem odwróciła się i wybiegła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Nazajutrz o drugiej Camilla zeszła do klasy po bliźnięta, żeby je zabrać do
swojego gabinetu. Po drodze z przyjemnością słuchała, jak rozmawiają o
chrząszczach i analogiach.
–
Jest ich ponad ćwierć miliona różnych rodzajów, są jednymi z najstarszych
żywych istot na ziemi – powiedziała Amy, unosząc ku niej oczy. – Wiedziała pani o
tym? Wie pani, że żuki pojawiły się na naszej planecie przed dinozaurami?
–
Dlatego mają taką dobrą budowę – powiedział Ari i zatrzymał
się
obok
kranu, żeby napić się wody.
Wytarł buzię rękawem.
- Tak samo jak czołgi – dodał.
- Co jest takiego specjalnego w ich budowie? – zapytała Camilla, prowadząc
dzieci na piętro.
- Mają czułki i skrzydła – wyjaśnił Ari. – Tylko one mają takie.
83
anula - emalutka
- Czołgi nie mają skrzydeł – powiedziała Camilla – a może powinny mieć?
Powiedzcie, czy to dobry pomysł?
Jej słowa wyraźnie zainteresowały bliźnięta.
- Możemy narysować czołg ze skrzydłami – powiedział Ari do siostry. –
Zrobimy to na komputerze w domu i jutro pokażemy Gordonowi.
- Możemy dzisiaj trochę popracować na pani komputerze? – zwróciła się Amy
do Camilli.
- Dzisiaj nie, kochanie. Teraz znowu zajmiemy się symbolami.
- Konkretnymi czy abstrakcyjnymi?
Ari bardzo się interesował testami, jakie Camilla z nimi przeprowadzała, i lubił
wiedzieć, jak się dokładnie nazywają.
–
Konkretnymi. Słowami i ich dokładnymi odpowiednikami obrazowymi.
Weszli do gabinetu i dzieci zaraz ulokowały się przy małym stoliku, specjalnie
dla nich przygotowanym. Uniosły pytająco oczy w stronę Camilli.
Usiadła obok nich na fotelu i wyjęła z pudełka duże, pomalowane karty.
- Czy tatuś miał dzisiaj zajęcia z literatury angielskiej? – spytała Amy.
- Dzisiaj nie. Ma jutro rano.
- Przecież został w domu, żeby pomóc Margaret zająć się Enrikiem,
zapomniałaś? – powiedział do siostry Ari.
Camilla aż podskoczyła.
- Enrikiem?
- To taki chłopiec, który studiuje z tatą, bardzo miły.
- Wiem, ale nie wiedziałam... Czy on jest u was?
- Tata przywiózł go do domu. – Amy zerknął na leżące na stoliku książki. – Są w
nich obrazki?
Ponieważ nie otrzymał odpowiedzi, wrócił do poprzedniego tematu.
–
Był bardzo chory. Tatuś mówi, że szybko wyzdrowieje, bo zjadł prawie całą
zupę Margaret.
- I trochę zapiekanki – dodała Amy – ale tylko odrobinkę. Tatuś powiedział, że
jest za słaby, żeby jeść takie rzeczy.
84
anula - emalutka
- Boże, nie miałam o tym wszystkim pojęcia. – Camilla odłożyła karty na bok. –
Czy Enrique zostanie u was w domu?
Ari zmarszczył brwi.
- Chyba tak. Tatuś mówi, że Enrique nie ma dokąd pójść i ktoś powinien się nim
zaopiekować,
- Wasz tatuś jak zawsze... –Camilla szybko przygryzła wargi.
Omal nie powiedziała, że ich tatuś już ma taki zwyczaj, że zbiera z ulicy
bezdomnych, myje ich, karmi i zapewnia opiekę. W porę się powstrzymała.
–
Patrz, Ari. – Amy otworzyła jedną z książek. – Tu są różne rodzaje nasion, a
te tutaj wyglądają jak małe wiatraczki.
Ari ukląkł na krześle i zafascynowany pochylił się nad obrazkiem.
- Możemy z nich zrobić skrzydła do naszego czołgu, można je przyczepić na
jego dachu, żeby się obracały. – Rozejrzał się w poszukiwaniu ołówka i kartki pa-
pieru, chcąc swój projekt natychmiast wprowadzić w czyn.
- Nie teraz – łagodnie powiedziała Camilla. – Najpierw przez pół godziny
porozmawiamy o tych kartach, potem przez następne pół godziny popracujecie sobie
nad swoim latającym czołgiem, zgoda?
–
Zgoda. – Bliźnięta grzecznie skinęły główkami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Triple Dog Dare Triple trouble 04 T. Dalton
- Dalton Reed [All Things Impossible 01] Crown of the Realm 2e (pdf)
- Beckett_Bernard_ _Genezis
- Field Sandra Kobieta o zielonych oczach
- Kraszewski Zygmunt Pogrobek
- Fields Natalie Nie zadzieraj z niani
- Estrada Rita Clay Wczorajsze marzenia
- Brenden Laila Hannah 27 Uwić™ziona
- Diana Palmer Sć…siedzka przysśÂ‚uga
- I, Strahd P. N. Elrod
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl