[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnóstwo planów w związku z nami i z Lynn, i żeby stracić to
wszystko w taki sposób... - Jego głos stał się naraz szorstki. - Winien
to jestem Sarze. Muszę się dowiedzieć, kto ponosi za to
odpowiedzialność.
- A jeżeli się okaże, że nikt? Co wtedy?
- Ktoś musi być winien. Na pewno nie Sara. Ktokolwiek to jest,
będzie musiał opuścić szeregi straży. Chcę, żeby Lynn wiedziała, że
jej matka nie była bezradną ofiarą wypadku, za jaką uważają ją
ludzie. Jedyne, co mogę zrobić dla Sary, to ocalić jej dobre imię.
- I jest to dla ciebie aż takie ważne?
- Robię to również dla Lynn.
- Może tak się zdarzyć, że nigdy nie poznasz prawdy do końca -
obstawała przy swoim Andrea.
- Minęło już tyle czasu, Kurt.
- Możliwe, a jednak wszyscy stają się bardzo drażliwi, ilekroć
pada imię mojej żony. Zmierć Sary nie była dziełem przypadku -
zapewnił z przekonaniem.
Andrea posmutniała.
- Dopóki jednak nie dopuścisz takiej ewentualności, dopóty nie
zdołasz pogodzić się ze stratą żony.
Kurt wrócił do wiosłowania. Po chwili Andrea poszła w jego ślady.
Musi teraz dojść do ładu z własnymi uczuciami. Ogarnęła ją
bowiem nagle rozpacz na myśl o tym, że Kurt jesienią wyjedzie z
Kanionu. Dlaczego ją to tak obchodzi? Nie najlepiej znosiła rozstanie
z rodziną i przyjaciółmi; bywało, że czuła się samotna. Kurt zaś
wniósł w jej życie spore ożywienie, którego na pewno będzie Andrei
bardzo brakowało.
Imponował jej także wiedzą i zaangażowaniem w pracę. Był
wspaniałym ojcem, a kiedyś na pewno wiernym mężem. Widziała w
nim nie tylko doskonałego strażnika parku, lecz także mężczyznę.
Nie sposób jednak było współzawodniczyć o Kurta z duchem...
72
RS
Jeszcze raz przysięgła sobie, że pomoże mu poznać szczegóły śmierci
żony. Dopiero wtedy będzie mógł uwolnić się od przeszłości i
obdarzyć uczuciem inną kobietę. I dopiero wtedy Andrea będzie
miała prawo przeanalizować swoje uczucia do niego.
Słońce wzbiło się wyżej i zaczęło silniej przygrzewać. Także prąd
rzeczny przybrał na sile. W południe Andrea miała już ramiona
obolałe od wiosłowania. Z uczuciem ulgi powitała więc zapowiedz
rychłego postoju.
- Nawet wycieczki z zawodowymi przewodnikami spędzają na
wodzie nie więcej niż pół dnia - poinformował Kurt, gdy zbliżali się
do brzegu. - Zmrok w Kanionie zapada bardzo szybko, nawet w lecie.
Na rzece jest wtedy niebezpiecznie. No a poza tym ręce ci się chyba
zmęczyły. Wolałabym rozejrzeć się trochę po okolicy - wyznała
Andrea, lustrujÄ…c z zainteresowaniem brzeg.
- Siedzenie przez cały ranek w pontonie bardziej mnie męczy
niż wędrówka szlakiem.
- Możesz wybrać się na zwiedzanie, gdy coś zjemy i rozbijemy
namioty. Kanion ma najróżniejsze odgałęzienia, a do wielu ruin
indiańskich pueblo można się dostać jedynie od strony rzeki. Jeśli
chcesz, z przyjemnością ci je pokażę.
- Wspaniale - powiedziała z zapałem Andrea.
- Tym razem mam ze sobÄ… aparat.
Aparat był zapakowany w hermetyczny pojemnik na amunicję.
Kurt wyjaśnił, że to najtańszy i najskuteczniejszy sposób
zabezpieczania cenniejszych przedmiotów przed niszczącym
działaniem wody.
- Chciałabym także zrobić trochę zdjęć fauny. A propos, co się
stało ze znalezionym przez nas osiołkiem?
- Jak ostatnio słyszałem, miewa się całkiem dobrze.
- %7łyje? - zdziwiła się Andrea. - Nie uśpili go? Kurt obrzucił ją
pełnym irytacji spojrzeniem.
- Przecież obiecałem ci, że porozmawiam z pilotem. Przekazał
weterynarzowi, że zwierzę jest w dobrym stanie; wkrótce całkowicie
wyzdrowieje.
73
RS
- Tak się cieszę, Kurt! - wykrzyknęła Andrea z ulgą. - Dziękuję.
- Za co? Zwierzę było zdrowe. Nie ma w tym mojej zasługi. A
teraz, jeśli chcesz rozprostować nogi, zabierzmy się do robienia
obiadu.
Niestety, wkrótce po posiłku niebo zasnuło się wielkimi, czarnymi
chmurami. Ledwie zdążyli przed ulewą spakować resztę jedzenia i
rozbić namioty. Andrea siedziała pod brezentem na śpiworze i roz-
czarowana wpatrywała się w strumienie deszczu.
- Czy mogę wejść? - zawołał Kurt, stając przed częściowo
zasuniętymi połami jej namiotu.
- Oczywiście. Pośpiesz się, bo zmokniesz. Wszedł do środka z
kostiumem i ręcznikiem w ręku.
Andrea, podobnie jak Kurt, zdążyła się już przebrać w koszulę i
szorty.
- Zostawiłaś te rzeczy na sznurze. Wciąż są wilgotne, ale może
wyschną w środku.
- Dzięki. Poczekaj -zatrzymała go. -Mam przecież twoją pocztę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
- Anne Hampson Wings of Night [HP 16, MBS 187, MB 545] (pdf)
- Anne Hampson The Fair Island [HP 115, MB 725] (pdf)
- Anne Hampson Stormy the Way [HP 34, MB 804] (pdf)
- Anne Hampson Flame of Fate [MB 1069] (pdf)
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 18 Siostry
- Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyło
- Anne McCaffrey Cykl Planeta piratĂłw (1) Sassinak
- Anne Rice 012 Wampir Vittorio
- Anne Hampson When Clouds Part (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl