[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapasowe futra i płaszcze.
Hobbici zjedli drugą (i znacznie lepszą) wieczerzę z radością. Potem, zawinięci ciepło,
nie tylko w futrzane płaszcze elfów, lecz również we własne koce, usiłowali zasnąć. Lecz
mimo zmęczenia żadnemu z nich - prócz Sama - nie przyszło to łatwo. Hobbici nie lubią
wysokości, nie sypiają nigdy na piętrze, nawet jeśli mają dom piętrowy. Napowietrzna
sypialnia wcale im nie przypadła do smaku. Nie miała ani ścian, ani bodaj bariery, nic
prócz lekkiej, plecionej z trzciny przegrody, którą się przesuwało i zależnie od wiatru
ustawiało z tej czy innej strony.
Pippinowi dość długo usta się nie zamykały.
- Mam nadzieję, że nie zlecę z tego poddasza, jeśli wreszcie usnę - mówił.
- A ja, jak zasnę, to się nie obudzę, choćbym zleciał - oświadczył Sam. - Im zaś mniej
będziesz gadał, tym prędzej sobie chrapnę; spodziewam się, że zrozumiałeś przytyk, co?
rodo czas jakiś leżał bezsennie i patrzał w gwiazdy poprzez blady strop drżących
liści. Sam od dawna chrapał u jego boku, nim wreszcie Frodowi sen skleił powieki.
F
Majaczyły mu w ciemności szare sylwetki dwóch elfów, którzy objąwszy
ramionami kolana siedzieli bez ruchu gawędząc szeptem. Trzeci zszedł na dół,
strażować na jednym z niższych konarów. W końcu, ukołysany szumem wiatru wśród
gałęzi i łagodnym szmerem wodospadu Nimrodel, Frodo także zasnął, a w głowie
śpiewała mu pieśń Legolasa.
Ocknął się pózną nocą. Inni hobbici spali. Elfów nie było. Sierp księżyca świecił
mdłym blaskiem pośród liści. Wiatr ustał. Gdzieś z bliska od ziemi dobiegł wybuch
chrapliwego śmiechu i tupot mnóstwa nóg. Szczęknęła stal. Z wolna wszystko ucichło,
jakby oddalając się na południe, w głąb lasu.
Nagle w otworze pośrodku talana ukazała się jakaś głowa. Frodo usiadł
przerażony, ale zaraz poznał szary kaptur elfa. Elf patrzał na hobbitów.
- Co się stało? - spytał Frodo.
- Irch! - odpowiedział elf świszczącym szeptem i wciągnął na pomost sznurową drabinę.
- Orkowie! Co tu robią? - zdumiał się Frodo, lecz elf już zniknął znowu.
Zaległa cisza. Nawet liście nie szeleściły, nawet wodospad jakby stłumił swój szum.
Frodo siedział drżąc mimo ciepłego okrycia. Wdzięczny był losowi, że orkowie nie
zdybali drużyny na ziemi, lecz zdawał sobie sprawę, że drzewo nie jest zbyt bezpiecznym
schronem, pomaga jedynie ukryć się przed wrogiem. Orkowie, jak wiadomo, nie gorzej
od gończych psów węszą tropy, a przy tym umieją wspinać się na drzewa. Frodo dobył
%7łądełka: błysnęło i zalśniło błękitnym płomieniem, potem z wolna zaczęło przygasać, aż
zmatowiało zupełnie. Mimo to przeczucie bliskiego niebezpieczeństwa, zamiast opuścić
Froda, spotęgowało się jeszcze. Wstał, podpełznął do włazu i spojrzał w dół. Był niemal
pewny, że słyszy z daleka, spod drzewa, ukradkowe człapanie.
Nie mogły to być elfy. Leśne plemię porusza się bezszelestnie. Potem Frodo
rozróżnił szmer jak gdyby węszenia i lekki chrobot, jakby ktoś skrobał korę na pniu.
Wpatrzony w ciemność hobbit wstrzymał oddech.
Coś lazło po pniu w górę, cichutko sycząc przez zaciśnięte zęby. Kiedy podeszło
tuż pod rozgałęzioną koronę, Frodo zobaczył parę bladych oczu. Nie poruszały się,
spoglądały w górę bez zmrużenia powiek. Nagle zgasły, a ciemna postać osunęła się po
pniu i zniknęła.
Niemal w tej samej chwili ukazał się Haldir, szybko wspinając się wśród gałęzi.
- Coś tu było na drzewie, jakiś stwór, którego w życiu jeszcze nie spotkałem - powiedział.
- Nie ork. Umknął, kiedy dotknąłem pnia. Bardzo czujny i ma wprawę w łażeniu po
drzewach, gdyby nie to, byłbym go może wziął za jednego z was, hobbitów. Nie
strzelałem i nie ośmieliłem się krzyczeć, bo nie możemy ryzykować walki. Przeszedł tędy
dopiero co duży oddział orków. Przeprawili się w bród przez Nimrodel - plugawymi
łapami zmącili jej czystą wodę! - a pózniej pomaszerowali starą drogą wzdłuż rzeki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- J.R.R.Tolkien Silmarillion
- WÅ‚adca PierÂœcieni audiobook Tolkien John Ronald Reuel JOHN RONALD REUEL TOLKIEN
- Brian Stableford Hooded Swan 6 Swan Song
- Cate Tiernan Ukochany nieśÂ›miertelny
- A Mars geniusza Edgar Rice Burroughs
- gtdddgg
- Kowalewska Hanna Zawrocie 05 Przelot bocianów
- Anderson, Poul The Avatar
- Coles R., The_Secular_Mind
- Christie Agatha Kot wśÂ›ród gośÂ‚ć™bi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl