[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- CoÅ› takiego?
- Naprawdę. Potem już nie widziałem cię takiej aż do dzisiaj, i mam
wyrzuty sumienia, że zmusiłem cię do mówienia o rzeczach, które są dla
ciebie przykre.
- Nie przejmuj się. Cieszę się, że trochę ci o tym opowiedziałam. To
brzmi trywialnie, ale...
- Trywialnie? Megan, nad tobą się znęcano!
- Jak to?
- Czy twoim zdaniem można się tylko znęcać fizycznie? Uważasz, że
takie zjawisko jest zarezerwowane dla biedoty, dla rodzin takich jak moja?
RS
79
Tylko tam zdarzają się ojcowie, którzy wracają pijani i zabierają się do bicia
dzieci?
- Czy ty byłeś bity?
- Nie bardzo. Dostałem wszystkiego może kilka pasów. Zdaniem Megan
i tego już było za wiele, ale zachowała tę uwagę dla siebie. Z Callumem
podzieliła się jeszcze innymi wspomnieniami. Teraz jednak rozmawiali z
sobÄ… jak dwoje zranionych, lecz rozumiejÄ…cych siÄ™ ludzi.
- No i zamiast uczciwie pracować, przegadaliśmy całe przedpołudnie! -
zaśmiał się, gdy obydwoje, jak na zamówienie, spojrzeli na zegarki. Było
dziesięć po dwunastej.
- Niech się pan nie gniewa, zostanę dłużej i wszystko nadrobię! -
zażartowała.
- Oczywiście, że zostaniesz! - Pogroził jej. - Tymczasem jednak
pójdziemy coś zjeść, ale potem musisz się przyłożyć do roboty.
Usiedli na pochylni z tyłu, licząc, że będą tam osłonięci od wiatru i że
jednocześnie ogrzeje ich trochę listopadowe słonce, które właśnie wyjrzało
zza chmur. Callum zawczasu przygotował kanapki i termos z gorącą
herbatą. Jedli w milczeniu, co obydwojgu przyniosło ulgę po bolesnych
zwierzeniach. Megan, mimo że nie czuła już wcale głodu, sięgnęła po
następną kanapkę - tylko po to, by przedłużyć tę ciszę.
Piknik nie mógł jednak trwać w nieskończoność. Callum wstał pierwszy,
zgniatając papier z kanapek w jedną, zbitą kulkę. Megan nie miała wyjścia -
też musiała się podnieść. Zabrali się do pracy przy akompaniamencie
rozbrajająco naiwnych piosenek w stylu country. Nie zdążyli jednak odbić
nawet kawałka muru, gdy zapiszczał jeden, a po kilku sekundach drugi z
pagerów, które jak zwykle ustawili w korytarzu, by ochronić je przed
kurzem. Wymienili omdlewające spojrzenia, a Callum zdjął rękawice, które
ledwie włożył.
- Mam swój telefon w aucie, więc zadzwonię i od razu pojadę -
powiedziała Megan.
- To musi być coś poważnego, inaczej by mnie nie wzywali. Brian
Pelham ma dzisiaj dyżur, a on nie wpada łatwo w panikę.
- Mnie wzywają wyłącznie wtedy, kiedy sprawa dotyczy mojego
pacjenta. Dziwne, że oba pagery włączyły się w tym samym czasie.
Callum trzymał samochód na małym podwórku aa tyłach domu, Megan
zaparkowała na ulicy. Nim zdążyła wsiąść do auta, Callum był już w
RS
80
drodze. W momencie, gdy podjeżdżała pod szpital, on już przygotowywał
siÄ™ do operacji.
- Gdzie jest Gary? - zapytała pielęgniarza Daniela Jonesa, który tego dnia
pełnił dyżur w izbie przyjęć.
- Snuje się po korytarzu. Nie może usiedzieć na miejscu, chociaż
chcieliśmy go czymś zająć, podać herbatę albo coś innego. Jest załamany.
Bez przerwy powtarzał, że musi zobaczyć się z panią albo z pielęgniarką
Julie Stebbins, która zwykle się nim zajmuje. Nie mogłem się do mej
dodzwonić, więc zadzwoniłem do pani. Mam nadzieję, że się pani nie
gniewa.
- Oczywiście, że nie. Zajmowałam się Garym za każdym razem, gdy
przychodził na mój oddział, i to przez cztery lata. Był zresztą moim
pierwszym pacjentem w Camberton!
Trzy i pół tygodnia temu Gary opuścił szpital i, jak na człowieka z jego
schorzeniem, był w całkiem dobrej formie. Jego obecne zdenerwowanie i
obecność w izbie przyjęć wiązały się z całkowicie innym problemem.
- Może w takim razie pójdzie pani go poszukać.
- Zaraz. Proszę mi najpierw powiedzieć, co się stało.
- Dobrze. - Daniel Jones z troską w oczach rozejrzał się po sali, do której
ciągle ktoś wchodził i wychodził. - Gary reperował z dwoma kolegami jakiś
stary samochód i nie zaciągnęli porządnie hamulca.
Megan, wiedząc, co będzie dalej, nabrała głęboko powietrza. Daniel
streścił jej zwięzle przebieg wypadku.
- Jednego będą teraz operowali Callum i Brian, a drugiego, tego, co ma
złamaną nogę, Ted Laycock ze swoim zespołem ortopedycznym. - Zawiesił
głos, patrząc gdzieś ponad jej ramieniem. - O, jest Gary. Powiedziałem mu,
że panią wzywam, więc pewnie czatował na pani samochód.
- Dziękuję, Daniel - rzuciła i pobiegła w stronę chudego, niskiego
dziewiętnastolatka, który właśnie wszedł do sali. Serce się jej ścisnęło, gdy
zobaczyła jego twarz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl