[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sarah cofnęła się jeszcze bardziej. Podeszła do okna. Widok drzew, krzewów i
kwiatów, jaki stąd się roztaczał, zawsze działał na nią uspokajająco.
Stając plecami do Tima, powiedziała:
- Pragnę mieć dzieci, więc mój ewentualny partner też musiałby ich chcieć.
Uwielbiam ocean. Byłoby więc miło, gdyby też lubił morze. Nie interesują mnie
żadne sporty. Aha, i delikwent nie powinien mieć fioła na punkcie idealnej syl-
wetki swojej wybranki. Przez całe życie to chudłam, to tyłam o dziesięć kilogra-
mów, i to się nie zmieni. Tyle o mnie. Wystarczy?
- Gdzie teraz jesteś, jeśli chodzi o tę dziesiątkę? - zapytał Tim.
- Nie tam, gdzie chciałabym być - wyznała z niechęcią. Po chwili usłyszała za
plecami zbliżające się kroki.
- Uważam, że będąc taka jak teraz, jesteś idealna - oznajmił z przekonaniem.
Sarah zarumieniła się. Marzyła przez całe życie, aby usłyszeć te słowa. Aby
mimo tej fizycznej wady uzyskać akceptację. Była jej warta.
Tim stał tuż za nią. Odwróciła się w jego stronę.
- Jesteś zbyt dobry, abyś był prawdziwy - szepnęła.
- Czy taka rubryka istnieje w twoim wykazie? - zapytał z uśmiechem.
- Nie.
- Wobec tego powiedz coś więcej.
- Dlaczego?
- To pomoże, możesz mi wierzyć.
Sarah jeszcze raz wycofała się pod ścianę. Podeszła do jednego z najbardziej
lubianych obrazów. Przedstawiał małe dziecko bawiące się muszelkami na plaży.
S
R
Dlaczego pozwalała Timowi zajmować sobie aż tyle czasu? I dlaczego mówiła o
własnych sprawach?
Odwróciła się w stronę gościa. Stał przy oknie.
- Zgoda. Podam ci jeszcze kilka pozycji z mojej listy, ale zaraz potem sobie
pójdziesz. Muszę brać się do pracy.
- Ja też.
- To dobrze. - Sarah chwyciła za oparcie fotela za biurkiem. - Rozpiętość wie-
ku może wynosić plus minus dziesięć lat. No i wzrost. Dość wysoki, tak żebym
nie czuła się głupio na obcasach. Ale to nie jest warunek konieczny. Aha, jeszcze
jedno. Nie chcę mieć do czynienia z mężczyzną, który nie dojrzał psychicznie.
To wszystko.
- Zakładam, że Charles ma wszystkie te zalety.
- Kto taki? - wyrwało się Sarah, ale zaraz dodała: - Tak. Ma. Kończmy roz-
mowę na mój temat. Spróbuję znalezć jakąś wolną, atrakcyjną panią, która chce
wyjść za mąż...
- Poczekaj. - Tim podniósł rękę. - Nic nie mówiłem o małżeństwie. Nie jestem
jeszcze na to przygotowany. Na razie z miejsca, w którym się znajduję, chciał-
bym zrobić jeden krok.
- A gdzie teraz jesteś? - spytała Sarah.
Tim przysiadł na krawędzi biurka i podrapał się w głowę.
- Ostatnio zacząłem odczuwać dziwną pustkę - wyznał. - Niedosyt w stosun-
kach z kobietami. Trudno to określić.
- Dobrze ci idzie. Tyle że nie lubisz słowa  małżeństwo". Czy z jakiegoś uza-
sadnionego powodu?
- Nie mam pojęcia.
- Nie chcę być wścibska...
S
R
- Nie jesteś. Nigdy nie rozmawiałem na te tematy. Chyba obawiam się utracić
swobodÄ™.
Swobodę? To znaczy możliwość robienia czego? Sarah miała ochotę o to go
spytać. Tim Pelham był naprawdę Piotrusiem Panem. Znakomitym partnerem,
jeśli chodzi o rozrywkę, lecz przerażonym na myśl o jakimkolwiek zobowią-
zaniu...
I do tego mężczyzną, któremu nie sposób się oprzeć.
Dość tego! Sarah upomniała samą siebie. Powinna zaraz wrócić do swoich za-
jęć i polecić Timowi, żeby zrobił to samo.
Nagle przyszła jej do głowy nowa myśl. Tim pracował przecież w rozgłośni.
- Tim, jestem pewna, że uda mi się załatwić pomyślnie twoją sprawę - oświad-
czyła z przekonaniem.
Nagły entuzjazm Sarah zdziwił go, a zarazem ucieszył.
- Zwietnie. Wymień cenę.
Rozluzniona, obdarzyła Tima serdecznym uśmiechem. Nie miał pojęcia, co się
stało, że tak bardzo poprawił się jej nastrój.
- Co powiesz na wymianę? - zaproponowała.
- Nie rozumiem.
- Usługa za usługę. Potrzebna mi reklama mojej szkoły w twojej rozgłośni. Do
tej pory korzystaliśmy tylko z prasowych ogłoszeń, bo czas antenowy jest zbyt
kosztowny.
- Aha.
- Szkoła funkcjonuje całkiem niezle, ale ja sobie wymarzyłam, aby wszystkie
sale były wypełnione słuchaczami. Umożliwi to reklama radiowa.
Tim z namysłem pokiwał głową.
- To da się zrobić - oznajmił. - Przygotujemy kilka wersji reklamy po piętna-
ście sekund i od czasu do czasu będzie sieje puszczać na antenie.
S
R
- Dobrze.
- Mogę nawet załatwić ci zaproszenie do studia. Wystąpiłabyś w jednej z na-
szych audycji.
- Doskonały pomysł! - ucieszyła się Sarah. - Umowa stoi?
Wyciągnęła rękę. Tim potrząsnął nią i przytrzymał. Podobały mu się miękkość
skóry, zapach tej kobiety i piegi na jej nosku. Pragnął przebywać blisko niej.
- Tak. Stoi - potwierdził.
- A więc czas antenowy - Sarah wyswobodziła dłoń z uścisku Tima i oparła
rękę na biodrze - w zamian za moją osobistą pomoc w znalezieniu kobiety two-
ich marzeń.
Miewał już mnóstwo kobiet swoich marzeń, pomyślał, lecz nie powiedział tego
głośno. Być może Sarah mówiła o jakimś wyjątkowym gatunku płci pięknej. Ta-
kim z bogatym wnętrzem.
Po raz pierwszy przyszło Timowi do głowy, że może powinien zweryfikować
swoje poglądy na kobiety i zmienić gusta. Przestać oglądać się za atrakcyjnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl