[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Anna i poprowadziła kobietę do przeznaczonego dla personelu pokoju
wypoczynkowego. - Kierowca karetki z pewnością już zawiadomił policję o
wypadku, jeśli oczywiście nie zrobił tego kierowca autobusu. Jestem
przekonana, że się wszystkim zajęli, również pani autem.
Pete przez chwilę obserwował, jak kobieta odchodzi razem z Anną, po
czym wziął do ręki leżącą na łóżku kartę. Naomi Clarke, zapisała Kim,
najwyrazniej przekonana, że kobieta jest matką rannej dziewczynki. Odłożył
kartę na miejsce, zastanawiając się, czy powinien trzymać dziecko tutaj aż do
chwili, kiedy zostanie zidentyfikowane.
- 55 -
S
R
Pozostawało tylko mieć nadzieję, że policji szybko się uda wyjaśnić tę
zagadkę, i że rodzice dziecka nie będą mieli pretensji o podjęcie leczenia bez ich
zgody.
Policjanci zjawili się pierwsi. Niestety, nie wiedzieli więcej niż on.
- Przeszliśmy całą ulicę, pukając do wszystkich drzwi - tłumaczył jeden z
policjantów. - To okolica zamieszkała przez starszych ludzi. Dzieci jest tam
niewiele, a dziewczynek w wieku dziesięciu- dwunastu lat nie ma w ogóle.
Chyba o taki właśnie wiek chodzi.
Pete potwierdził, po czym zaprowadził policjantów do pokoju, gdzie
Anna usiłowała uspokoić roztrzęsioną panią Clarke.
- To stało się tak nagle - powtarzała kobieta, jakby to, że kierowca
autobusu potwierdził jej wersję, nie było w stanie jej uspokoić.
- Dziewczynka była ubrana w mundurek St Mary's - poinformowała
Anna. - Zakrwawiony, oczywiście, ale moja córka chodziła tam do szkoły
podstawowej. Bez trudu więc go rozpoznałam. Być może szkoła...
Tymczasem młodszy policjant rozmawiał już przez radio, zapewne
prosząc kogoś w biurze o skontaktowanie się z dyrekcją szkoły.
- I miała w kieszeni mnóstwo błyskotek - ciągnęła Anna. - Może je ktoś
ukraść, i... - Anna zawahała się i spojrzała na Pete'a. - Nie jestem pewna, co się
robi z rzeczami pacjentów. Czy przekazujemy je wraz z pacjentem na górę, czy
też zostają tutaj?
- Pewnie jeszcze są w pokoju zabiegowym - odparł Pete.
- Pózniej zostaną przekazane administracji na przechowanie.
Zostawiwszy panią Clarke z pielęgniarką, Pete, Anna i policjanci wrócili
do pokoju zabiegowego, gdzie Kim robiła właśnie porządek. Anna wzięła do
ręki plastykową torebkę, po czym wręczyła ją jednemu z policjantów, który,
wysypawszy jej zawartość na rękę, aż zagwizdał z wrażenia.
- One nie mogą być prawdziwe! - zawołała Anna. - Skąd ta dziewczynka
mogłaby je mieć? Jest na to za młoda.
- 56 -
S
R
- Za młoda, żeby wagarować, czy żeby kraść? - spytał starszy policjant i
westchnÄ…Å‚. - Bardzo nie lubiÄ™ takich sytuacji.
- Nauczyciel z tej szkoły jest już w drodze - poinformował drugi
funkcjonariusz. - Kiedy ją zidentyfikujemy, będziemy mogli zamknąć sprawę.
- Mam nadzieję - mruknął Pete, ale wiedział, że wcale to nie będzie takie
proste. Rzecz w tym, że to była ekskluzywna, prywatna szkoła. Bogaci rodzice
mogą im narobić wiele kłopotów.
- Może nie będzie tak zle - powiedziała Anna, jakby odgadując jego
myśli.
- A może jeszcze gorzej niż zle - odparł z ponurą miną, jakby
rzeczywiście przeczuwał kłopoty.
Nagle do pokoju zabiegowego wpadł wysoki, niezbyt młody mężczyzna i
ujrzawszy Annę, przywitał się z nią w dosyć niekonwencjonalny sposób:
podniósł ją po prostu do góry i zanim znowu postawił na podłodze, obrócił się z
nią dookoła, po czym głośno pocałował. I do tego w usta, a nie w policzek! Pete
nie zamierzał tolerować czegoś podobnego na swoim oddziale. Przy najbliższej
okazji powie Annie, co o tym myśli. Zdecydował, że musi jak najszybciej
porozmawiać z Joshem. Anna najwyrazniej zna wielu mężczyzn i on nie musi
się starać o wydłużenie listy jej adoratorów.
Kiedy Anna przedstawiała go przybyszowi, był tak pochłonięty własnymi
myślami, że pózniej zamiast Ben mówił do niego Drake, co, jak się okazało,
było jego nazwiskiem, a nie imieniem.
- Przekazaliśmy ją na oddział dziecięcy. Pojadę z panem na górę -
zaproponowała Anna.
Pete rozejrzał się dookoła. Na szczęście nie było żadnych pacjentów,
zdecydował więc, że pojedzie z nimi. Wcisnął się do windy z dużą grupą nowej
zmiany pielęgniarek, starając się znalezć jak najbliżej Anny, czego natychmiast
pożałował, ponieważ zapach jej perfum sprawił, że jego myśli pobiegły ku
sprawom nie mającym zbyt wiele wspólnego z medycyną.
- 57 -
S
R
- Poza unieruchomieniem nogi i oczyszczeniem ran nie podjęliśmy
żadnego leczenia. Myślę, że imię Naomi jest prawdziwe. Dziewczynka sama je
podała pani Clarke. Nie wydaje mi się, żeby skłamała. Ben jęknął.
- Naomi Wilson! Możecie być pewni, że imię jest prawdziwe. To nie jej
wina, biedne dziecko. Trzeba mieć pretensje do jej rodziców.
Drzwi windy otworzyły się i Anna pociągnęła Bena do wyjścia.
- Naomi Wilson, córka Nigela i Lexie Wilsonów?
- Zgadza się - mruknął Ben, po czym zwrócił się do Pete'a: - Słyszał pan o
Wilson's Property Development, tej firmie, która buduje pola golfowe i
rezydencje na obrzeżach miasta?
- Ci Wilsonowie? O Chryste! Te błyskotki być może naprawdę należą do
niej - zwrócił się Pete do Anny, która opowiedziała Benowi o biżuterii
znalezionej w kieszeni dziewczynki.
Policjanci czekali przed zaciągniętą wokół łóżka dziecka kotarą. Anna
przedstawiła nauczyciela i została z Pete'em, podczas gdy trzej mężczyzni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl