[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domu albo najwy\ej po zacienionym ogrodzie, a nie pustÄ…,
osłonecznioną drogą przy trzydziestostopniowym upale! -
Reno zaczął ostro strofować Caitlin, zirytowany jej karygodną
lekkomyślnością. - śeby się tędy wlec w takim stanie, to
chyba trzeba mieć coś z głową...
- Ja właśnie mam! - palnęła, przerwawszy mu reprymendę
w pół zdania. - Przecie\ nie tak dawno temu spadła mi na
głowę belka.
Była rozbrajająca.
Reno Duvall nie wytrzymał i mimo zdenerwowania
głośno się roześmiał.
Caitlin Bodine równie\ wybuchnęła gromkim śmiechem,
zupełnie nie zwa\ając na to, \e zu\ywa w ten bezproduktywny
sposób ostatnie rezerwy energii i traci w związku z tym resztki
władzy w omdlałych z ogólnego osłabienia rękach i nogach.
Wcią\ roześmiana nagle zachwiała się, zatoczyła... I
pewnie rymsnęłaby jak długa na drogę, gdyby Reno nie
przegiÄ…Å‚ siÄ™ w porÄ™ w siodle niczym cyrkowy mistrz
wolty\erki, nie objął jej wpół i nie wciągnął na koński grzbiet.
- Jazda ci chyba nie zaszkodzi, tylko nie spadnij -
mruknął, przyciskając ją jedną ręką do siebie, a drugą
trzymajÄ…c wodze.
Caitlin nic na to nie odpowiedziała. Zrobiło jej się bowiem
nagle tak błogo, tak bezpiecznie, \e musiałaby powiedzieć
Reno coś miłego, a na to ciągle nie potrafiła się zdobyć.
Mo\e z kobiecej przekory?
A mo\e raczej z obawy, \eby przypadkiem się nie wydało,
\e jest jej z nim po prostu dobrze?
Jechali dość długo, chocia\ do domu było całkiem
niedaleko, bo koń szedł stępa, a Reno nawet nie próbował go
popędzać.
Uwa\ając, \eby Caitlin przypadkiem nie spadła, tulił ją do
siebie, obejmując mocno lewym ramieniem mniej więcej na
wysokości biustu. A ona ani nie próbowała się wyrywać, ani
nawet nie protestowała przeciwko takiej nieco nad miarę
poufałej asekuracji.
Nie miała siły, to jedno. Ale po wtóre, prawdę
powiedziawszy, nie miała równie\ chęci. Było jej naprawdę
miło, jakkolwiek nie przyznawała się do tego nawet przed
samÄ… sobÄ….
Wolała na własny dorazny u\ytek przyjąć, \e nie odzywa
się, bo całkiem zaschło jej w gardle w upale, a nie odpycha od
siebie Reno tylko dlatego, \e ręce ma zajęte, gdy\ trzyma w
nich swojÄ… laskÄ™.
Podjechali pod same drzwi domu.
Reno pomógł Caitlin zsiąść i upewniwszy się, \e jest w
stanie utrzymać się na nogach, zostawił ją samą i skierował
konia w stronę jednej ze stodół, która tymczasowo, po
po\arze, pełniła rolę stajni.
Dość długo stała w progu i spoglądała na przystojnego
jezdzca. A potem pokuśtykała do swojego pokoju i wzięła dla
odświe\enia zimny prysznic.
***
Kiedy Reno wrócił do domu na lunch, zastał Caitlin w
salonie. Spała w najlepsze w fotelu, na siedząco.
Nie obudził jej na posiłek, tylko wycofał się z salonu na
palcach i przeszedł do kuchni.
Zjadł w pojedynkę, przestrzegając Mary, \eby podała
wyczerpanej forsownym spacerem rekonwalescentce lunch
dopiero wtedy, gdy ta do woli wypocznie i sama siÄ™ ocknie.
KolacjÄ™ jedli ju\ razem, w pokoju jadalnym.
Reno Duvall, mocno zmęczony całodzienną pracą na
powietrzu, w teksańskim upale, prawie się nie odzywał przy
posiłku.
Caitlin równie\ milczała, ale wyglądała na odprę\oną i
jadła z apetytem.
Po kolacji wstała od stołu, powiedziała dziękuję" i
przeszła do saloniku na telewizję.
On zajrzał tam po chwili, ale powiedział jej tylko
dobranoc" i zamknął się na cały wieczór w swoim gabinecie,
\eby posiedzieć nad papierkową robotą.
***
Przez pierwszy tydzień po powrocie ze szpitala Caitlin
przesypiała w ciągu ka\dego dnia wiele godzin, a po fatalnych
doświadczeniach pierwszego, niefortunnego spaceru, na
wszelki wypadek prawie wcale nie wychodziła z domu.
Poniewa\ Reno dla odmiany spędzał całe dnie, od rana do
wieczora, poza domem, na ranczu, widywali się z reguły tylko
przy kolacji. Jedli wieczorny posiłek razem, ale rozmawiali
przy stole niewiele, a jeśli ju\, to wyłącznie o obojętnych,
neutralnych sprawach.
Dopiero siódmego z kolei wieczora Reno odwa\ył się
wspomnieć Caitlin o Carnesach.
- Ci poczciwi ludzie - oznajmił - są ci niesamowicie
wdzięczni, \e z nara\eniem własnego \ycia wyciągnęłaś ich
nieznośnego dzieciaka z płonącej stajni i chcieliby ci za to
osobiście podziękować, ale po prostu boją ci się pokazać na
oczy.
- A czemu to? - zdziwiła się Caitlin.
- No, bo przecie\ ostro zapowiedziałaś Deanowi, jeszcze
przed po\arem, \e jak nie wybije chłopakom z głowy zabawy
zapałkami i pokątnego kopcenia papierosów w
nieodpowiednich miejscach, to wylejesz go z roboty i
wyrzucisz ze słu\bowej kwatery.
Caitlin westchnęła.
- I tak powinnam zrobić, gdybym chciała postąpić
konsekwentnie - stwierdziła.
- A zrobisz? - spytał Reno, zmru\ywszy filuternie czarne
oczy.
- Nie - odpowiedziała z uśmiechem.
- Bo?
- Bo jakoś zmiękłam ostatnio - przyznała się. - A poza
tym mam wra\enie - dodała - \e Dean i jego \ona dosyć ju\
mieli kłopotów w tych ostatnich dniach, a ich chłopcy pojęli w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Antologia SF Stało się jutro 24 Szlaki istnienia
- Antologia SF Stało się jutro 30 Marcin Wolski
- Antologia SF Stało się jutro 23 Mistyfikacje
- Susan Kearney Beyond Limits
- Susan X Meagher The Legacy
- 0932. Banks Maya Greckie wesela 03 Dom dla ukochanej
- Harper Fox Driftwood
- Hammond Innes The White South
- Macomber Debbie Dobrana para 6
- Dino Campana Canti orfici
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl