[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W oczach Hajimena zabłysnął gniew. Przyjrzał się bystro temu, który siedział z nim w
willi Balada, nale\Ä…cej naprawdÄ™ do pewnego bogacza wrogiego khanowi Zambouli  tu
spisek i zdrada były na miejscu. Mo\e i Conan&
Conan wyciągnął rękę, by dotknąć ramienia chłopaka. Hajimen usunął się, rzucając mu
grozne spojrzenie. Conan cofnÄ…Å‚ siÄ™ z ciÄ™\kim westchnieniem.
 Ech, Hajimenie& Jeśli sam zaatakujesz Aktera, nie prze\yjesz nawet pół dnia, choćbyś
był nie wiem jak dzielny. Jak\e wtedy powiadomisz ojca, \e pomściłeś swą siostrę? Czyś
pomyślał, \e straciwszy córkę, straci teraz i syna? I ty, kochając go, chcesz, \eby opłakiwał
dwoje dzieci? Czy wiesz, co wtedy zrobi twój ojciec? Nie jestem czarnoksię\nikiem i nie
mam magicznej kuli, ale chętnie ci powiem: twój ojciec dosiądzie wielbłąda i ruszy na czele
swych ludzi. Uderzy na Zamboulę. I zginie. Tego chcesz? Na twarzy Hajimena widać było
uczucia, zmieniające się szybko, w miarę jak Conan mówił. Teraz młody wódz wstał i
podszedł do okna. Wsparty o parapet, patrząc to na Conana, to w czerń nocy za oknem, rzekł
cicho:
 Conan jest mÄ…dry.
Milczeli chwilÄ™, Hajimen mruknÄ…Å‚ nagle:
 W imiÄ™ Theby, Conanie  ile\ ty masz lat?!
Conan zaśmiał się cicho.
 Jestem dość stary, by dawać mądre rady, i dość głupi, mój przyjacielu, by samemu je
przyjąć& !
Shanki odwrócił się plecami, parsknąwszy śmiechem. Ale tak naprawdę nie do śmiechu im
było.
 Co więc radzisz, Conanie? Mamy dalej \yć, jakby się nic nie stało? Akter przyjął dar z
rąk mego ojca, a potem zabił małą Shanki niby złodziejkę, albo Yoggitkę. Ja mam z tym
\yć?!
 Wcale nie musisz. Posłuchaj, Hajimenie. Mam pewien plan. Trzeba tylko, byś szybko,
mo\liwie najszybciej, pojechał do ojca i wrócił tutaj z wojownikami. Trzeba, by dosiedli
najszybszych wielbłądów i przybyli uzbrojeni, jak na największą wojnę. Trzeba, by stanęli tu\
pod murami i co sił w płucach wyzywali Aktera i Zafrę od najgorszych, by od czasu do czasu
posłali kilka strzał  w mury, nie w ludzi  i by na koniec wezwali Aktera do wyjścia i
walki!
Hajimen gwałtownie odwrócił się od okna, w jego oczach jaśniała nadzieja& Lecz zaraz
Strona 77
Offutt Andrew - Conan i miecz skelos
przygasła.
 Conanie, Akter jest tchórzem! Nie wyjdzie!
 Słusznie. Ale my o tym wiemy. Idzie całkiem o coś innego. Gdy on zamknie się w
pałacu i rozka\e wojsku rozgromić ten śmieszny oddział wojowników plujących na niego, a
nie przynoszÄ…cych mu \adnej cielesnej szkody& wtedy naprawdÄ™ przyjdzie kolej na Shanki.
Musicie zrobić, ty, Hajimenie, i twoi wojownicy, najtrudniejszą rzecz, jaką tylko mo\na
wymyślić. Shanki dostaną najcię\sze zadanie.
 Mów, Conanie. Jakie jest to zadanie.
Oczy chłopca błyszczały i Conan zastanawiał się, czy porywczy młodziutki wódz
udzwignie cię\ar słów, które za chwilę padną.
 W chwili, gdy otworzÄ… siÄ™ bramy i wojsko wylegnie na pustyniÄ™, Shanki& Shanki
muszÄ… UCIEC.
 UCIEC???!!!  Shanki bluznął słowem obcym jego naturze.
 Tak, Hajimenie!  Conan podjął z zapałem, nie czekając, a\ krewki młodzian sięgnie
po miecz.  Trzeba ich obelgami doprowadzić do tego, \eby wyszli za bramy i przypuścili
szar\ę na dzielnych Shanki. Waszym zadaniem jest wywieść ich jak najdalej w pustynię. Póki
będą was gonić, umykajcie chy\o, jeśli będą mieli dość i zechcą zawrócić  podą\ycie za
nimi i poty będziecie ich nękać strzałami i wrzaskiem, a\ pogonią za wami znowu. Hajimenie
 Conan mówił nadzwyczaj powa\nie, wiedząc, \e teraz rozstrzygną się losy jego planu.
Hajimen musi przyjąć ten plan, rozumiejąc dokładnie, o co tu chodzi.  Tak walczy nie
tchórz. Tak walczy dziki zwierz.
 Nie! To nie jest walka godna wojowników Shanki! Co innego, jeśli w chwili
pierwszego odwrotu dościgniemy tych podłych szakali, rzucimy się na nich z tyłu i będziemy
wycinać ich w biegu! Wtedy zmaleje ich przewaga, i jeśli Conan zaatakuje od frontu, nawet z
niedu\ym oddziałem&
 To nie tak& Posłuchaj jeszcze raz, wodzu Shanki. śołnierze Akter Khana to nie
szakale, to młodzi, dzielni ludzie. Nie jest ich winą, \e słu\ą panu imieniem Akter Khan.
Urodzili się tu, w Zambouli, a khan jest satrapą Cesarza. I włada Zamboulą zgodnie z
przyjętym prawem. Więc ty chcesz, \eby gdzie i komu słu\yli? Rabusiom pustynnym?
Dlatego posłuchaj jeszcze raz: to są dzielni, dobrze wyszkoleni \ołnierze. Musicie robić tylko
to, co zmusi ich do pogoni za wami w pustynię. Nie dacie się dopaść i pobić, ale te\ \aden
Shanki nie zabija  wrogów , przecie\ ludzie z Zambouli nie zrobili wam nic?
 Nie, Conanie. Ja nie widzÄ™ w tym honorowej walki, i jeszcze raz ci powtarzam: tak nie
walczÄ… wojownicy Shanki. Jaki jest cel takiej gonitwy po piaskach?
 Nooo, przyjacielu& Jesteś wspaniały! Teraz na pewno wiem, \e gdy przejmiesz po
ojcu władzę nad ludem Shanki, lud ten zyska mądrego i dzielnego khana.
 Dlaczego& Dlaczego mi to mówisz? Dlaczego tak sądzisz& ?  nieufnie zapytał
Hajimen.
 Poniewa\ zadałeś mi mądre pytanie, zamiast od razu złapać za miecz i próbować mnie
zabić!  Conan roześmiał się szczerze.  Ilu wojowników mo\esz mi przygotować, mój [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl