[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bi mózgu dziewczyny wyłoniły się nowe, powykrzywiane twarze. Twarze, które
miały ze sobą coś wspólnego. Wszystkie nosiły piętno zła, samotności i smutku.
Brzydkie, a czasami ładne, i choć Sol nie wiedziała dlaczego, była pewna, że nie
są sobie współczesne.
Cofała się w czasie! Postacie, które widziała, to przeklęci z rodu Ludzi Lodu.
Jej własne korzenie, jej przodkowie.
Choć Hanna nie była jej najbliższą krewną, nie było nic dziwnego w tym, że
Sol ujrzała właśnie ją znała ją przecież dobrze ze swego prawdziwego życia.
Teraz natomiast miała przed oczami ludzi dawno zmarłych, prawdopodobnie tych,
od których wywodziła się w prostej linii.
Odetchnęła głęboko. Znajdowała się w stanie oszołomienia. Była spięta, cie-
kawa, choć pojawił się lęk, uczucie dotychczas jej nieznane.
Zapadła w trans jeszcze głębiej. Nie zdawała sobie sprawy, że widziane przez
nią obrazy to tylko sen. Sylwetki wydawały się jej rzeczywiste.
Dostrzegała jakieś szczegóły z otoczenia, były jednak bardziej niewyrazne
od ludzi. Były to raczej wrażenia. Niewypowiedzianie gorzka walka o przeżycie
w niegościnnej Dolinie Ludzi Lodu. Bieda, smutek, beznadziejność i rozpaczliwa
tęsknota.
A więc Silje i Tengel nie byli jedynymi, którym tęskno było do normalnego
świata.
Niesamowite wydały się jej te bezimienne sylwetki z minionych epok. Nie by-
ło ich wiele; osoby o szczególnych cechach pojawiały się rzadko. Tengel powie-
dział jej, że przeciętnie jedna w każdym pokoleniu. Widziała też miłych, dobrych
ludzi, ale ich wizerunki znikały tak szybko, jak gdyby ona dostrzec miała jedynie
tych ze swego rodu, którzy zostali dotknięci. A może sama tak chciała?
82
Nagle pojawił się przed nią bardzo przystojny mężczyzna. Dostrzegła, że coś
niósł. Pomyślała, że dobrze dać odpocząć oczom i popatrzeć na kogoś ładnego.
Ale on również miał żółte oczy i tak złośliwy uśmiech, że Sol aż drgnęła, chociaż
potrafiła znieść naprawdę wiele.
To mógłby być mężczyzna dla mnie, pomyślała. Gdybym spotkała kogoś ta-
kiego, może potrafiłabym się zakochać?
Nie była tego pewna. Może właśnie w tej chwili odczuła, jak bardzo jest roz-
darta? Jak ciężko żyć, mając w sobie ludzkie przymioty wymieszane z dziedzic-
twem złego rodu? Piękny, niezwykle fascynujący mężczyzna, któremu spogląda-
ła w oczy, to jeden z niewielu jej przodków, któremu się naprawdę poszczęściło.
Był na wskroś zły! Zrozumiała teraz, jaką straszliwą tragedię przeżywać musieli
wszyscy z jej rodu, Tengel może najbardziej. Miał jednak dość sił, by opowiedzieć
się po jednej stronie. Hanna także, choć wybrała przeciwną.
Ale czy Hanna naprawdę miała w sobie wyłącznie zło?
W momencie gdy mężczyzna znikał z jej pola widzenia, Sol zauważyła, co
trzyma w ręku. Była to głowa kobiety; wpatrująca się przed siebie martwymi
oczyma. Sol wiedziała, że to on zabił tę kobietę.
Pojawiła się następna para; okropne postaci z minionych czasów. Byli to ko-
bieta i mężczyzna, odziani w proste kaftany i miękkie buty z długimi noskami,
jakich Sol nigdy dotąd nie widziała.
Nagle zadrżała. Instynktownie zacisnęła z całej siły dłonie na kępkach trawy.
Coś wynurzało się z ciemności. . . Coś, przed czym uciekały wszystkie inne
zjawy. W Sol wpatrywała się para wytrzeszczonych, pełnych nienawiści oczu.
Miała uczucie, że tonie, że nie wytrzyma już więcej. Zaczęła mrugać, by odpę-
dzić tę wizję, ale nie pomagało. Obrazy pochodziły z niej samej, z małej komórki
w mózgu, w której przechowywane były przez całe pokolenia i nigdy nie wywo-
ływane. Z trudem chwytała powietrze, wydając z siebie dzwięki takie, jakby się
dusiła.
Wszyscy w szczelinie ją słyszeli, lecz byli zbyt zamroczeni, by jej pomóc.
Zresztą oni także nie mogli nic zrobić, wszystko musiało iść swoim torem.
Rozumieli jednak, że dziewczyna napotkała większe trudności niż to zazwy-
czaj bywało. Im również objawiali się przodkowie. Nie nauczyli się komunikować
z nimi bezpośrednio, ale czerpali siły i natchnienie z ich istnienia.
Ale Sol pochodziła z rodu Ludzi Lodu! Niech się strzeże ten, kto odważy się
spojrzeć w jego przeszłość!
Gdyby wiedziała, co sprawi wywar, być może by odmówiła. A może nie, może
ciekawość wzięłaby górę?
Było jej słabo. Popadła w stan odrętwienia. Nie poddawała się, cofała się od-
ruchowo, ale straszliwe monstrum podchodziło coraz bliżej i bliżej.
To mógł być tylko zły duch Ludzi Lodu. Tengel Zły to ni człowiek, ni
zwierzę to potwór. Niewykluczone, że kiedyś był jednym z ludzi, ale teraz nie
83
sposób nawet sobie tego wyobrazić. Niski, skurczony, dużo mniejszy od Sol, miał
tak płaską głowę, że wydawało się, jakby uszy leżały na jednej linii z potylicą.
A do tego jeszcze te podstępne oczy i haczykowaty nos, do złudzenia przypo-
minający dziób! Gdy otworzył usta w grymasie dzikiego zwierza, Sol zobaczyła
krótkie, ostre zęby. Na szczęście jego ciało okrywał szeroki płaszcz. Spod obszer-
nego okrycia wystawała tylko jedna ręka, długa, koścista jak szpon.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- GR499. McAllister Anne Gwiazdkowy prezent
- 07 Poniedzialkowa śźaloba
- Beckett Chris Ciemny Eden
- Krystyna Wójcik Piszć™ pracć™ magisterskć…
- Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
- Eames Anne Gwiazdkowe szaleśÂ„stwo
- Andre Norton Swit 2250
- Moorcock, Michael Corum 4 Das Kalte Reich
- Beverly Rae [Wild Things 03] Clawed [Samhain] (pdf)
- Sandra Brown Lustrzane odbicie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sulimczyk.pev.pl