[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieokazywanie swojego bólu.
Postanowiłem więc, że więcej nie będę już krzyczał, gdy ojciec zacznie mnie bić.
Kilka dni pózniej miałem okazję wystawić swe postanowienie na próbę.
Matka, wystraszona, wybiegła za drzwi.
Ja natomiast liczyłem po cichu razy, które spadały na mój tyłek.
Gdy jej z triumfem obwieściłem, że dostałem ich trzydzieści dwa, krzyknęła, że chyba
postradałem rozum.
Ale, rzecz dziwna, od tego dnia nie musiałem już mych prób ponawiać; ojciec nigdy więcej
mnie nie dotknÄ…Å‚".
Pózniej, opowiadał Hitler, gdy już poznał twardą rzeczywistość życia, nabrał do ojca
ogromnego szacunku.
Podziwiał go za to, że będąc wychowanym na wsi sierotą, zdołał objąć stanowisko
drobnego urzędnika w administracji celnej.
Dzięki swemu zmysłowi oszczędzania i zamiłowaniu do pracy, udało mu się kupić
niewielkie gospodarstwo.
Hitler lubił też mówić o zaletach gospodarskich swojej; matki, dzięki którym majątek
rodzinny powoli, ale stale się powiększał.
O swoich siostrach natomiast miał zwyczaj mówić nie inaczej, jak o "tych gęsiach".
Miał do nich pretensje, że nie wykazywały żadnego zrozumienia dla jego ulubionego
sportu, jakim było strzelanie z flowera do szczurów panoszących się na wiejskim cmentarzu.
Przyznał się nam też, że w czasie narzeczeństwa siostry Angeli radził pretendentowi do jej
ręki, który był bardzo sympatyczny, żeby zerwał zaręczyny i nie obarczał się taką głupią gęsią.
W szkole Hitler był szefem paczki zawsze gotowej do robienia kawałów.
Już jako dziecko był nieustępliwy i wichrzycielski.
Pewnego dnia, gdy nauczyciel, przez roztargnienie, wezwał do tablicy Hittera, on nie ruszył
siÄ™ nawet z Å‚awki.
Nauczyciel spojrzał na niego i powtórzył "Hitter".
Przyszły Ftihrer ani drgnął.
Gdy w końcu nauczyciel stracił cierpliwość, Hitler, ciągle siedząc, odpowiedział spokojnie:
"Nie nazywam siÄ™ Hitter, tylko Hitler".
Podczas lekcji religii używał diabelskich forteli, aby rozzłościć poczciwego wiejskiego
proboszcza.
Próbował udowodnić swoim kolegom, że religii nie można traktować serio.
Pewnego dnia stwierdził najzupełniej poważnie przed całą klasą, że to nie Bóg stworzył
człowieka, bo przeczytał w pewnej książce, że człowiek pochodzi od małpy.
Nazajutrz, ku wielkiemu zaniepokojeniu nauczyciela religii, przyniósł na dowód dzieło
Darwina.
Dyrektor szkoły wezwał matkę Hitlera i zagroził jej konsekwencjami, jeśli nie przeszkodzi
synowi karmić się równie niestosownymi lekturami.
Od najmłodszych lat Hitler interesował się dziewczętami.
Opowiadał nam, że gdy pewnego wieczoru, w Linzu, spodobała mu się jakaś dziewczyna,
od razu do niej podszedł.
Gdy okazało się, że jest z matką, zwrócił się do tej ostatniej z pytaniem, czy mógłby je
odprowadzić do samego domu, a przy okazji pomóc im nieść pakunki.
Również w kuchni próbował zwrócić na siebie uwagę, robiąc małpie miny.
Używając na przykład szczotki swojego ojca, wygładzał sobie nieistniejące wąsy.
Te błazenady wywoływały u dziewcząt histeryczny śmiech, a jemu pozwalały cieszyć się
choćby z tak drobnego sukcesu.
Lubił również opowiadać nam o swych pierwszych próbach z papierosami.
Gdy pewnego dnia wypalił do połowy cygaro, poczuł, że robi mu się niedobrze, i od razu
pobiegł do domu.
Matce powiedział, że zjadł wilczą jagodę i boli go brzuch.
Wezwany natychmiast lekarz, coś podejrzewając, przejrzał mu kieszenie i znalazł
niedopałek.
"Pózniej - dodał Hitler - kupiłem sobie długą fajkę z porcelany.
Paliłem jak strażak, również leżąc w łóżku.
Zdarzyło się kiedyś, że przysnąłem, a kiedy się obudziłem, pościel była w ogniu.
Podjąłem wtedy decyzję, że już nigdy nie będę palił, i do dzisiaj jestem wierny temu
przyrzeczeniu".
Podobny incydent zdarzył się, gdy Hitler, również w młodości, napił się wódki.
Zawsze miałam wrażenie, że ciężko było mu wytłumaczyć powód, dla którego
manifestował aż taką niechęć do alkoholu.
Fakt, że to ukrywał, podsycał tylko moją ciekawość.
Wreszcie moje nalegania odniosły skutek i opowiedział mi następującą historię: "Po zdaniu
egzaminu końcowego w szkole oblaliśmy ; wraz z kolegami to wydarzenie znaczną ilością litrów
w wiejskiej oberży.
Byłem tak pijany, że kilka razy, w wiadomych celach, musiałem wybiegać na podwórko.
Następnego dnia nie mogłem znalezć świadectwa, o które prosił ojciec.
Gdy moje poszukiwania okazały się daremne, musiałem pójść do szkoły i poprosić
dyrektora o wydanie kopii.
A on naraził mnie na największy wstyd, jakiego doznałem w młodości, bo wręczył mi moje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl