[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Strach to silne uczucie, dziecino. A zachłanność jest jeszcze silniejsza. Nikt
tego nie wie lepiej niż Malcolm. - Czując, że wpadła, bo potrzebuje pocieszenia,
dodał: - Wszystko będzie dobrze. Po prostu musisz uzbroić się w cierpliwość i
poczekać aż pomysły twoich ludzi przyniosą efekty.
- Masz rację - przyznała. Od razu poczuła się lepiej. Nagle pociągnęła
nosem. - Czy to zapiekanka Lenoksa?
- Tak. Przygotował kolację na cześć Teda. Może się do nas przyłączysz?
Wiem, że wy dwoje nie jesteście w tak dobrych stosunkach, jakbym sobie życzył,
ale po smacznej kolacji i lampce wina wszystko jakoś się ułoży.
Uśmiechnęła się.
- Czy ty przypadkiem nie próbujesz mnie swatać? Bo jeśli tak, to muszę ci
przypomnieć, że jestem zaręczona z człowiekiem, którego sam mi przedstawiłeś.
J. B. westchnÄ…Å‚.
- To błąd, który od tamtej pory próbuję naprawić.
To była prawda. Odkąd Laura i Stuart zaczęli się spotykać mniej więcej
sześć miesięcy temu, J. B. nie krył, co sądzi o prawniku.
- Ten chłopak nie ma ikry - powiedział jej kiedyś. Owszem, jest ambitny,
przystojny i bogaty. Ale to wszystko. Nie minie rok, a znudzisz siÄ™ nim.
Kiedy jednak kilka miesięcy temu Laura powiedziała, że przyjęła
oświadczyny Stuarta, J. B. odsunął na bok swoje obiekcje, objął ją, czule uścisnął i
obiecał, że  wyprawi jej takie wesele, jakiego Teksas jeszcze nie widział . Ona
jednak wiedziała, że w głębi duszy jego stosunek do Stuarta się nie zmienił. I co
pewien czas dawał to po sobie poznać.
- A więc jak będzie, dziecino? - zapytał, otaczając ją olbrzymim ramieniem. -
Zostaniesz?
- Nie mogę. - Laura dopiła wodę i odniosła butelkę pod wiatę. -Mama
urzÄ…dza dziÅ› uroczystÄ… kolacjÄ™ i Stuart za kilka minut po mnie przyjedzie.
- Stuart jedzie do twojej matki? Chyba tanio się nie sprzedał?
- Nic podobnego. - Czuła się w obowiązku bronić narzeczonego. - Sam
chciał pójść. Wie, że to ważne i dla mnie, i dla mamy.
- Przede wszystkim dobre dla niego. Ale zarezerwuj w swoim kalendarzu
następny piątek, dobrze? Będzie barbecue na cześć Teda. Stuart też jest
zaproszony, ale jeżeli nie będzie mógł przyjść, przyjdz sama, słyszysz?
Roześmiała się.
- Dobrze.
Poszedł z nią do samochodu.
- Baw się dziś dobrze, dziecinko. Aha, i pozdrów mamę.
8
W szarych spodniach od dresu i krótkim, czarnym podkoszulku Ted oparł się
brzuchem o płot i skierował nikona na stado pasących się krów.
Dawno już nie fotografował czegoś równie sielankowego. Dziwnie było
mieć dość czasu, żeby wybrać pozycję, przeanalizować scenę i ustawić ostrość.
Dziwne, ale przyjemne.
Obudził się o świcie, nie z powodu różnicy czasu, której już nie odczuwał,
ale dlatego że nie mógł przestać myśleć o ojcu. Czy mógł coś zrobić, żeby zapobiec
wczorajszemu starciu? Godzinami wciąż od nowa zadawał sobie to pytanie.
Odpowiedz brzmiała: tak. Gdyby nie wpadł w pułapką, którą ojciec tak
sprytnie zastawił, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ta jego cholerna porywczość
przysparzała mu tylko kłopotów. Niewiele osób potrafiło go sprowokować tak jak
Charles.
Robiło się coraz jaśniej. Wziął szybki prysznic, narzucił coś na siebie,
chwycił aparat, bez którego czuł się nagi, i wybrał się na orzezwiający,
uspokajajÄ…cy spacer.
Uwielbiał okolicę o tej porze dnia. Uwielbiał świeży zapach wilgotnej ziemi,
krople rosy na trawie i sposób, w jaki krajobraz przybierał odcień bladego złota,
gdy słońce zaczynało powoli wznosić się nad horyzontem.
- Podejdz bliżej - krzyknął, kierując obiektyw w stronę krowy przyglądającej
mu się z pewnej odległości. - Patrz tak, dobrze? Właśnie tak. Powoli i spokojnie.
Prosto w obiektyw. Tak, świetnie.
Właściwie prawie rozmawiał sam ze sobą, a nie z modelem. Nabrał tego
nawyku, gdy pracował jako fotograf w domu handlowym.
Idąc wzdłuż płotu, zrobił jeszcze kilka zdjęć, zasalutował obojętnie patrzącej
na to krowie i ruszył dalej wąską kamienistą drogą.
Właśnie miał zaczerpnąć głęboko wspaniałego porannego powietrza, gdy ją
zobaczył.
Stała na ganku, popijając kawę i patrząc na to samo stado krów, które przed
chwilą fotografował. Z chłodnego dystansu, jaki emanował z niej wczoraj, nie
pozostał ślad. Teraz miała na sobie dżinsowe szorty i różowy podkoszulek
uwypuklający wysokie, krągłe piersi. Wspaniałe włosy zebrała wysoko na głowie
w węzeł, z którego uciekło kilka kosmyków.
Było coś intrygującego w jej wyglądzie - innym niż wczoraj. Była bardziej
zamyślona, jakby zakłopotana, i stale patrzyła w dal.
Ted wstrzymał oddech. W porannej mgle obraz był prawie nierealny, jakby
za chwilę miał zniknąć.
Podświadomie uniósł aparat, lekko obrócił teleobiektyw, żeby wyregulować
ostrość, i zwolnił migawkę. Jak zawsze wtedy, gdy miał przed sobą fascynujący
obiekt, zapomniał, gdzie i kim jest, kompletnie zaabsorbowany tym, co robi.
W mgnieniu oka zrobił następne zdjęcie, gdy odgarniała z twarzy włosy, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl