[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bry, teraz twoja kolej. Przymierz ten zestaw w kwiaty - zakomenderowała Lola.
Bryony właśnie mizdrzyła się przed lustrem w sukience z lat dwudziestych koloru
zielonej patyny. Obróciła się w miejscu, a sukienka, wirując wraz z nią, odkryła długie
nogi.
- Ale ty najpierw włóż tę sukienkę z piór marabuta - rzuciła następną komendę Lo-
la.
Cari wcisnęła się między koleżanki. Była ubrana w zielonkawoniebieską bluzkę in-
spirowanÄ… azjatyckim stylem.
- Ciągle okupujecie lustro - narzekała. - Dosyć tego. Panna młoda ma pierwszeń-
stwo.
Gdy Cari i jej dwie koleżanki ze śmiechem przepychały przed lustrem, Babs i Bin-
nie zachwycały się lśniącymi sprzączkami do butów. Przyglądając się im, Lola czuła, jak
przepełnia ją radość.
Martwiła się, jak wypadnie początek przyjęcia. Nawet romantyczny lot balonem
nie do końca rozwiał jej obawy.
- Lola, do czego to służy? - Cari trzymała w ręce siatkę do włosów.
Wywołana do tablicy, przez następną godzinę Lola dawała wskazówki, jak nosić
siatki do włosów i berety w jaki sposób zmniejszyć obwód w talii ubiorem i wciąż móc
oddychać, oraz jak chodzić w chińskiej jedwabnej sukience, by nie drobić krokami.
Cari i jej goście spijały słowa z jej ust, a pod koniec wieczoru, gdy spakowała już
ostatnią broszkę i szpilki do kapelusza, opadła obok nich na sofie i pozwoliła sobie na
trzecią już lampkę szampana.
R
L
T
Wsłuchiwała się w zabawne przekomarzania Cari i jej koleżanek. Najchętniej zwi-
nęłaby się w kłębek i została tak przez resztę wieczoru.
- Lola, opowiedz nam coÅ› o sobie.
W tym momencie jej spokojny nastrój odszedł w niepamięć. Nie lubiła mówić o
sobie i być w centrum uwagi.
Jako dziecko zwykle starała się trzymać na uboczu, a i tak wciąż krytykowano ją za
to, w co się ubierała, co jadła i kogo przyprowadzała lub nie przyprowadzała do domu.
Dlatego gdy grupka olśniewająco pięknych, pewnych siebie kobiet okazywała jej
zainteresowanie, miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie.
- A cóż tu opowiadać. Urodziłam się i wychowałam w Brisbane, ale znudziły mi
się wieczne upały, więc po szkole przeniosłam się do Melbourne i ukończyłam studia
biznesowe, a potem postawiłam wszystko na jedną kartę, na mój ukochany styl vintage i
otworzyłam Go Retro.
- To wszystko pięknie i ładnie - powiedziała Babs - ale co z facetami? Masz jakie-
goś księcia z bajki? Prosimy o soczyste szczegóły.
Lola starała się odpędzić obraz Chase'a, który co rusz stawał jej przed oczami.
- Go Retro zajmuje mi sporo czasu - próbowała się wykręcić.
Bryony dokończyła szampana jednym łykiem i szturchnęła Lolę palcem.
- Kochana, wszystkie jesteśmy zajęte, ale nie przeszkadza nam to od czasu do cza-
su wplątać się w jakiś związek. No już, opowiadaj, bo nie damy ci spokoju.
Lola szukała wzrokiem pomocy u Cari, ale ta wzruszyła tylko ramionami i uniosła
lampkę szampana w milczącym toaście.
- Miałam kiedyś taką sytuację.
Babs klasnęła w dłonie i zawołała:
- Wiedziałam! Mów.
Lola postanowiła podać im skróconą wersję historii z Bodeyem w obawie, że za
dużo wypapla.
- Jakiś czas po przyjezdzie do Melbourne poznałam w kawiarni naprawdę fajnego
faceta. Umówiłam się z nim, spotykaliśmy się przez jakiś czas, ale potem coś się między
nami popsuło. - Nie dodała, jak bardzo był przebiegły, jak obsypywał ją komplementami,
R
L
T
zabierał do modnych klubów jazzowych i eleganckich restauracji, poświęcając jej mnó-
stwo uwagi. Dopiero po miesiącu poszła z nim do łóżka, pewna, że szukał stałego związ-
ku.
Po wspólnie spędzonej nocy już do niej nie zadzwonił. To była nauczka: jeśli coś
wydawało się zbyt dobre, by mogło być prawdziwe, to z pewnością prawdziwe nie było.
- Jego strata. - Bryony wzruszyła ramionami.
- Nie sądzę, żebyś narzekała na brak kandydatów. Wyglądasz jak Marilyn Monroe.
Faceci pewnie ustawiają się do ciebie w kolejce - dodała Bron.
Binnie rzuciła jej zazdrosne spojrzenie i wyznała:
- Chciałabym mieć twoją figurę.
Lola zarumieniła się, zdziwiona, że zupełnie obce osoby obsypują ją komplemen-
tami. Dlaczego jej matka i siostra nie widziały w niej tego samego?
- Dziękuję.
- Dajcie jej już spokój. Nie widzicie, jaka jest zmieszana? - Gdy Lola uśmiechnęła
się z wdzięcznością do Cari, ta mówiła dalej: - Skoro tak bardzo chcecie plotek, to po-
wiem wam, kogo Hugh spotkał na wyścigach tydzień temu. Kojarzycie Jasona Virstocka,
no wiecie, z tych Virstocków? A więc... - Puściła do Loli oko, zadowolona, że udało jej
się odwrócić uwagę wścibskich koleżanek.
Lola mogła wreszcie wymknąć się do kuchni, by dokończyć przygotowania do ko-
lacji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl