[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osiedla.
- Kto to rysował? - spytała zdumiona.
- Ja.
Zwykle rysunki takie należały do zadań kreślarzy. Ale ten chciał
zrobić sam. Crosslyn Rise było jego dzieckiem od początku do
końca, nawet jeśli oznaczało to pracę po nocach. Zresztą lepiej
było skoncentrować się na robocie, niż myśleć o nie
zaspokojonych pragnieniach.
- Ależ to jest obraz. Nie wyobrażałam sobie czegoś takiego.
- Nazywamy to prezentacją - wyjaśnił. - Chodzi o to, żeby już na
wstępie olśnić klienta.
- No coż, ja jestem olśniona.
- Ale czy podoba ci siÄ™ to, co tu widzisz?
Spodobało się jej od pierwszego wejrzenia. Oglądała rysunek po
rysunku, odkładając na bok kolejne arkusze.
- Naszkicowałem przekroje budynku głównego tak, jak sobie go
wyobrażam po skończeniu wszystkich prac - wyjaśniał. -I widok
ogólny na osiedle domków przy sadzawce. Ponieważ wszystkie
będą opierać się na tym samym pomyśle: wariacji motywu
kolonialnego, chciałem pokazać ci najpierw jeden z nich.
- Niebywałe. - Nie mogła oderwać oczu od projektu.
- Czy tak to sobie wyobrażałaś?
- Nie. To bardziej przypomina domy na Cape Cod niż styl
kolonialny. Ale jest realne. Bardziej nowoczesne. InteresujÄ…ce.
Nie był pewien, co znaczy  interesujące", a kiedy spytał, jeszcze
przez chwilę studiowała rysunek w milczeniu.
- Interesujące - powtórzyła, tym razem cieplej. Po czym
uśmiechnęła się. - Aadne.
Jej uśmiech rozczulił Cartera. Najchętniej by ją objął, ale nie
śmiał. Nie tylko wiedział, że nie jest gotowa na dalsze pieszczoty,
ale obawiał się, że jeśli jej teraz dotknie, to bez względu na to,
gdzie się znajdują, nie będzie mógł się pohamować.
- Oczywiście, to tylko szkic. Ale oddaje ogólną ideę. - Wskazał
szczupłym palcem jeden, a potem drugi fragment rysunku. - To
kąt nachylenia dachu przywodzi ci na myśl Cape Cod.
Oczywiście, można go zmienić, ale dzięki niemu mamy
możliwość zainstalo
wania świetlików, które są teraz bardzo modne. - Przesunął
palcem w dół. - Specjalnie pomniejszyłem kolumny i balkony,
żeby nie rywalizowały z rezydencją. To ona powinna roztaczać
aurę majestatyczności. Domki w osiedlu mogąją powtarzać, ale w
mniejszym stopniu. Chcę, żeby wtapiały się w krajobraz. W
pewnym sensie właśnie otoczenie ma być w centrum uwagi.
Jessica spojrzała ukradkiem. Stał wystarczająco blisko, żeby go
dotknąć, wciągnąć w nozdrza jego zapach, żeby go pragnąć.
Starając się panować nad emocjami, rzuciła:
- Zdaje się, że masz bzika na punkcie otoczenia.
- Ja? Skąd. Przynajmniej nie na tyle, żeby mogło to przyćmić mój
rozsądek. A on mówi mi, że ludzie będą chcieć mieszkać w
Crosslyn Rise niemal tak samo dla jego położenia, jak z
powodów praktycznych. - Wrócił do rysunku. - Ustawiłem każdy
z domków pod innym kątem, częściowo dla ciekawszego efektu,
częściowo dla zapewnienia prywatności. Ty lub Gordon, a jeśli
chcecie czekać to konsorcjum, będziecie musieli zdecydować o
wielkości domków. Osobiście nie chciałbym robić niczego, co
miałoby mniej niż trzy sypialnie. Ludzie wolą zwykle większy
metraż.
Jessica nie sięgała myślami aż tak daleko.
- Należałoby o tym porozmawiać z Niną Stone. Jest pośrednikiem
w handlu nieruchomościami. Ona wiedziałaby, czego ludzie
szukajÄ… w tej okolicy.
- Znam ją? - spytał Carter, próbując skojarzyć nazwisko.
- Ona zna ciebie - odparła Jessica, zastanawiając się, czy ci dwoje
przypadnÄ… sobie do gustu. Raczej nie
byłaby z tego zadowolona. - A raczej słyszała o tobie. Wyrażała
siÄ™ o tobie jak najlepiej.
- To miło. - Carter długo i ciężko pracował, żeby wyrobić sobie
pozycjÄ™ i nazwisko.
- Uhm. Już cię zaszufladkowała jako gburowatego samca.
Uznał, że nie jest to zbyt profesjonalna ocena.
- Rozmawiałaś z nią o mnie?
- Wspomniałam, że współpracujemy.
Skinął głową, ale ku radości Jessiki nie chciał dowiedzieć się
czegoś więcej o Ninie. Jego palec znów wodził po rysunku, tym
razem w okolicach sadzawki.
- Możemy mieć problem z wodą. Ziemia w tej okolicy jest
bardziej podmokła niż gdzie indziej. Kiedy będziemy już mieć
sponsorów, każę to sprawdzić geologom.
- Czy to poważny problem?
- Nie. Najwyżej trzeba będzie przesunąć osiedle trochę w lewo
lub w prawo. I tak chcę usytuować je w pewnej odległości od
sadzawki, żeby nie zakłócać spokoju kaczkom. Rezydencja
czerpie wodę z własnych studzien. Zakładam, że z domkami
będzie podobnie, ale ekspert więcej nam o tym powie.
- A jeśli nie znajdziemy wystarczająco dużo inwestorów?
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Ależ znajdziemy, na pewno - uspokoił ją, widząc w jej oczach
trwogÄ™.
- Czy może się tak zdarzyć, że przygotujemy projekt, w który nikt
nie będzie chciał ulokować pieniędzy? - dopytywała się.
- To mało prawdopodobne.
- Ale możliwe?
- Wszystko jest możliwe, jednak bardziej prawdopodobne jest to,
że Gordon znajdzie wystarczająco dużo chętnych. - Spojrzał jej w
oczy. - NaprawdÄ™ siÄ™ boisz?
- Nie bałam się. Aż do tej chwili. Kiedy zobaczyłam te wspaniałe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl