[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie potrafił uchwycić wzoru, do którego to wszystko pasowało. Czyim tropem
Snyder trafił do sali gimnastycznej, gdzie miłośnie ćwierkały ptaszyny? I tło
tych drobnych zdarzeń stanowiły ponure morderstwa Foleya i Holgate'a.
- Paula powiedziała, że już startuje do ACTIL-u jak rakieta. Rob Newman upierał
się jej towarzyszyć, ale powiedziałam, że będzie musiał czekać w holu. Jest pan
gotów do wyjścia? Wydaje się, że myślami był pan wiele mil stąd.
- Ciekawi mnie, gdzie jest teraz Russell Straub i co szykuje. Ma pani racjÄ™,
lepiej ruszajmy.
Stracili nieco czasu, łapiąc taksówkę, a potem podróż do City była pełzaniem w
niekończącym się korku. Tweed zamknął okna, by nie wdychać spalin, które unosiły
się nad nimi w postaci fioletowego obłoku. Gdy w końcu dotarli do budynku ACTIL-
u, Paula już czekała na nich na schodach przed wejściem. Pomachała im nieco
szyderczo.
- Co was zatrzymało?
- Gdzie Newman? - chciał się dowiedzieć Tweed.
- Oddał samochód do zaparkowania i teraz siedzi w tamtej kawiarni. Może lepiej
już chodzmy?
- Paula - odpowiedziała Marienetta złośliwie - któregoś dnia zabiorę cię w
dwugodzinną przejażdżkę po centrum Londynu. Wtedy dowiesz się, czego
doświadczyliśmy.
109
- Marienetto - burknÄ…Å‚ Roman Arbogast, widzÄ…c jÄ… wchodzÄ…cÄ… do gabinetu za PaulÄ…
i Tweedem - możesz zostać i posłuchać.
- Jeżeli nie chcesz, abym została, wystarczy, że powiesz - odparła uprzejmie.
Stała wyprostowana z rękami na biodrach. Roman spojrzał na nią i machnięciem
ręki zaprosił, by usiadła, jakby zgadzając się na coś nieuniknionego.
Jest w marnym nastroju, pomyślała Paula, siadając wraz z Tweedem w fotelach
przed biurkiem. Roman wstał i z zapalonym cygarem w dłoni zaczął kroczyć tam i z
powrotem, czym przypominał Pauli Tweeda, ale krok Tweeda był bardziej stanowczy.
- Marienetta chyba powiedziała wam - zaczął gniewnie - że moja głupia córka
Sophie straciła głowę...
- Mam nadzieję, że nie tak jak Holgate - wtrąciła Marienetta. - Och, bardzo
przepraszam, to była uwaga w złym guście. Naprawdę przepraszam.
- Może - zaproponował Roman zwodniczo miękkim tonem -mogłabyś się wysilić i
trzymać buzię na kłódkę? Sophie jest zdecydowana wyjść za tego szubrawca Black
Jacka Diamonda -zwrócił się tym razem do Pauli i Tweeda. - Wiem, czego on chce.
Części akcji ACTIL-u trzymanych przez prywatną firmę. Ale nie dam mu się nabić w
butelkÄ™.
- Jak pan to zrobi? - Tweed głośno wyraził ciekawość. - Sophie jest bardzo
uparta.
- Jest również chytra, jak wszyscy moi krewni. Bawi teraz w Londynie bardzo
przystojny Amerykanin George Barrymore. Multimilioner. Sophie raczej mu siÄ™
podoba. Zamierzam zaaranżować ich spotkanie. Jeżeli ktoś ją poinformuje
wcześniej, jak jest bogaty, zaraz pocieknie jej ślinka na myśl o złapaniu go w
sieci, a Black Jacka wyrzuci w diabły jak nadgniłe jabłko.
- Czy nie sądzi pan - zasugerował Tweed ostrożnie - że Black Jack rozgrywa
partię tak, aby zapłacił mu pan za zerwanie z Sophie? Może to rodzaj szantażu?
- Oczywiście, że tak - zagrzmiał Roman, a jego twarz wykrzywił dziki grymas.
Paula była zdumiona. Przypominał teraz przerażający portret Marienetty.
- Ale nie zna mnie! - ryknął. - Ucieknę się do każdego sposobu, aby mu
przeszkodzić. Każdego sposobu, jaki jest dostępny na tej ziemi.
110
- Uspokój się, stryju - powiedziała spokojnie Marienetta. -Spokój był zawsze
twoją siłą.
Jej słowa i spojrzenie przyniosły zdumiewający efekt. Twarz Arbogasta zaczęła
się przeistaczać, a wyraz twarzy złagodniał. Normalny i nienormalny -
wstrząśnięta Paula przypomniała sobie słowa doktora Seale'a.
Roman opadł na krzesło. Gdy spojrzał na Tweeda, jego prawe oko drgało. Uniósł
tłustą rękę i powiedział miękko:
- W rzeczywistości poprosiłem was tutaj, aby spytać, czy nadal prowadzicie
śledztwo w sprawie tych morderstw.
- Morderstw? - spytał Tweed.
- Powinienem powiedzieć morderstwa, morderstwa Holgate'a.
- Czy mogę spytać o powód pytania?
- Tak. Dziś z samego rana, zaraz po moim przybyciu, Nathan Morgan, szef Wydziału
Specjalnego, starał się wymusić spotkanie ze mną. Broden musiał go powstrzymać
siłą. Został niemal wyrzucony z budynku.
- Rozumiem. - Tweed zamilkł na chwilę. - Prowadzę wiele spraw, a ta również
pozostaje w kręgu mojego zainteresowania.
- Ma pan podejrzanego? - zapytał Roman, dziwnie przekręcając głowę na prawo i
zaciskając dłonie na biurku.
- Nie, nie mam. Jest jeszcze za wcześnie na rozpoznanie wszystkich osób
zaangażowanych w sprawę.
- Czy poinformuje mnie pan, gdy skupi uwagÄ™ na konkretnej osobie?
- Zrobię wszystko, co będę mógł - powiedział Tweed, wstając. - Jest pan bardzo
zajętym człowiekiem, a już poświęcił nam pan tyle czasu. Pozostańmy w
kontakcie...
Marienetta towarzyszyła im do windy. Nacisnęła guzik, użyła karty chipowej i
odwróciła się do Tweeda.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko, zostawię was tutaj. Muszę wrócić i sprawdzić,
czy rzeczywiście się uspokoił. Sophie tak strasznie go denerwuje. I bardzo panu
dziękuję za pomoc w tych kilku sprawach...
Gdy wyszli z budynku, Newman wynurzył się z kawiarni i stanął na krawędzi
chodnika w oczekiwaniu na samochód. W połowie schodów zobaczyli dziwną figurę
pochylonÄ… nad blatem podtrzymujÄ…cym arkusz pokryty skomplikowanym diagramem.
Doktor Abraham Seale podniósł wzrok. Nadal miał na sobie strój z epoki Dickensa.
- Dzień dobry, panie Tweed. Szedłem, by spytać o coś pana
111
Arbogasta, ale zdecydowałem, że byłoby to nierozsądne. Przygotowuję drzewo
genealogiczne jego rodziny. W wolnym czasie studiujÄ™ genealogiÄ™. Nazwisko
Arbogast brzmiało kiedyś Arbogasti-ni. Bardzo intrygujące.
- WÅ‚osi?
- Dokładnie. - Zwinął wykres i wraz z podkładką włożył pod ramię. - To trochę
niebezpieczne miejsce na takie działania. Uciekam stąd. Do widzenia, Paulo...
- Arbogastowie są dziwną rodziną - skomentowała Paula.
- Ciekawe, dlaczego sądzi, że tutaj jest niebezpiecznie - zadumał się Tweed.
Jestem jakaś roztrzęsiona - powiedziała Paula. - To do mnie niepodobne.
Po krótkim lunchu wrócili do biura na Park Crescent. Paula z Tweedem pozostali
sami, jeśli nie liczyć Moniki piszącej na komputerze. Newman z Marlerem wyszli
postraszyć kilku informatorów, z których Marler miał nadzieję wydobyć nieco
informacji na temat Holgate'a.
- Roztrzęsiona? - powtórzył Tweed. - Nie dziwi mnie to. Zawsze w sprawach
dotyczących ludzi byłaś nadwrażliwa. A byliśmy dzisiaj świadkami pełnego
napięcia dramatu w sali gimnastycznej i drugiego, w gabinecie Arbogasta.
- Nie sądzę, aby któreś z tych zdarzeń było przyczyną. Nieważne. - Lekceważąco
machnęła ręką, starając się uspokoić.
Przed Tweedem, podobnie jak przed Paulą, piętrzyły się na biurku stosy
dokumentów wymagających decyzji. Papierkowej roboty mieli na jakieś dwa dni.
Tweed westchnął i zasiadł do pracy. Uświadomił sobie, że powrót do roli
detektywa wciÄ…gnÄ…Å‚ go na dobre.
- Połowa tych agentów za granicą przysyła dane tylko po to, by uzasadnić swoje
istnienie - zrzędził. -To dlatego Howard zrzuca to wszystko na nas, a sam woli
spędzać czas w klubie na pogawędkach z mandarynami z Whitehall.
- Gdybyśmy tak nagle musieli odejść - stwierdziła Paula -Howard przejąłby to
wszystko i wreszcie wziÄ…Å‚ siÄ™ do roboty.
- Przestań marudzić... -Tweed zamilkł w połowie zdania, gdyż Monica odebrała
telefon. Pogroził jej palcem. - Nie ma mnie. Nie przejmuj się, jeżeli to z
pałacu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Home
- Higgins_Jack_ _Sean_Dillon_10_ _Śmierć_jest_zwiastunem_nocy
- Wagner Karl Edward Kane Tom 4 Cień Anioła Śmierci
- Christie Agatha Śmierć lorda Edgware'a
- Agatha Christie Śmierć w chmurach
- Christie Agatha Śmierć w chmurach
- 093 Ewa wzywa 07... Ostrze noĹźa Frey Danuta
- Ostrowska Ewa Snila sie sowa
- AV Akustyka wnętrz cz1
- Ksenofont Pisma Sokratyczne
- James Julia ToskaśÂ„ska przygoda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anapro.xlx.pl