[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pocztowych mogą byd tak interesujący, a tymczasem teraz siedziały w napięciu, czekając na odpowiedz.
- To legendarna  Inverted Jenny".
- A co w tym znaczku jest tak niezwykłego? - spytał Jędrek. -Naprawdę chcecie wiedzied? - zapytał
Werner, mrużąc
oczy, i widad było, że mówienie o tym znaczku jest, poza jedzeniem słodyczy, jedną z jego ulubionych
czynności.
- Tak - powiedzieli wszyscy niemal równocześnie.
- Ten znaczek wydała w tysiąc dziewiędset osiemnastym poczta amerykaoska. Przedstawiono na nim
samolot Curtiss JN-4, o którym lotnicy amerykaoscy mówili pieszczotliwie Jenny -opowiadał Werner. -
Niedługo po tym, jak znaczki znalazły się w sprzedaży, w pewnym urzędzie pocztowym na New York Ave-
nue pojawił się niejaki pan William Robey. Zapytał o nowo wydany znaczek, a gdy mu pokazano, wśród
zaprezentowanych
103
znaczków dostrzegł jeden, który różnił się wyglądem od pozostałych...
- Czym? - Piotrek wpatrywał się w Wernera z przejęciem.
- Wśród stu arkuszy, które mu pokazano, tylko na jednym sylwetka samolotu była wydrukowana... do
góry nogami. Pan Robey czym prędzej zakupił arkusz i stał się posiadaczem zupełnie unikatowych
znaczków. Przez lata wyprzedawano je różnym kolekcjonerom...
- Czy to jest drogi znaczek? - spytała Ania.
- Pan Robey kupił cały arkusz za dwadzieścia cztery dolary. Teraz jeden tylko znaczek z tą  wadą" druku
osiągnął na aukcji u Roberta Siegela cenę... dwóch milionów siedmiuset tysięcy dolarów.
-Rany boskie! - wyrwało się pani Ewie, która słuchała z zainteresowaniem opowieści Wernera. - Tyle za
zwykły znaczek?!
- To nie jest zwykły znaczek. To legenda. Rarytas. Taką cenę płaci się zawsze za coś unikatowego. Płaci się
za to, żeby mied coś, czego nie ma nikt inny na świecie. - Pan Werner rozejrzał się po pokoju. - Ten dom
też jest zupełnie wyjątkowy. I jest trochę jak  Inverted Jenny", jakby zbudowany do góry nogami,
prawda?
Wszyscy, dzieci i Ewa, spojrzeli na pokój, jakby był częścią unikatowego arkusza ze znaczkami poczty
amerykaoskiej.
-A wie pan? Coś w tym jest. Na moim strychu znalazłam zupełnie wyjątkową szafę... Myślę, że niewiele
jest takich w kraju... - mama Jędrka odzyskiwała pamięd.
- No widzi pani. - Werner uśmiechał się i dopił herbatę. -Na mnie już czas. Dobrze, że wszystko
szczęśliwie się skooczyło.
Krzesło skrzypnęło i tęgi kolekcjoner wstał od stołu.
- Proszę do nas zaglądad, kiedy tylko będzie pan w okolicy. - Ewa podała Wernerowi dłoo, a ten ucałował
jÄ… z galanteriÄ….
104
Gdy gośd i wybawca poszedł, mama postanowiła zabrad się do robienia obiadu, więc cała trójka wyszła
do ogrodu. Zdecydowali, że jeszcze raz przeanalizują całe zdarzenie. Nazwali je  Zniknięcie mamy".
- Szkoda, że nic nie pamięta - westchnął Piotrek.
- Przypomni sobie, pan Werner ma rację. Szczegóły dochodzą pózniej.
- Ale wiemy przecież, które miejsce było ostatnim, w jakim stała - powiedział spokojnie Jędrek.
- Myślisz o szafie? - spytała Ania. Jędrek kiwnął głową.
- Magiczna szafa przeniosła ją na przystanek? - zaśmiał się Piotrek.
- Nie śmiej się. Tak mogło byd - mruknął Jędrek.
- Przejście przez szafę do innego wymiaru? Nie chce mi się wierzyd - powątpiewała Ania. - To byłoby za
proste.
- A co innego mogło się zdarzyd?
Na to pytanie Jędrka rodzeostwo nie umiało już jednak odpowiedzied. Ustalili, że następnego dnia wejdą
na strych i jeszcze raz przyjrzÄ… siÄ™ meblowi.
7
Banda Wojtka Zydla próbuje zastraszyd Jędrka. Dzieci poddają badaniom tajemniczą szafę. Kto ukradł
kury Piecha-czowej? Aresztowanie Jakuba.
Wojtek przeskoczył przez płot, a znalazłszy się w ogrodzie, gwizdnął. Po chwili trzech innych chłopaków
pojawiło się na płocie i zeskoczyło na teren ogrodu. Wojtek położył palec na ustach, nakazując im
milczenie. Cała czwórka zajęła miejsce za krzakami agrestu, skąd mieli widok na straszny dom. Przed
budynkiem nic się nie działo, nie widad było też żadnego z domowników.
- Teraz bądzcie cicho - przykazał Wojtek. - Musimy go dorwad, kiedy będzie sam.
- A po co nam on? - zapytał Tomek, prawa ręka Wojtka, najwierniejszy kompan we wszystkich akcjach.
- Taki chłopak z Warszawy ma dużo kontaktów, na pewno jest nadziany... zawsze coś się od niego
wyciÄ…gnie - mruknÄ…Å‚ Wojtek.
W tej chwili z domu wyszedł Jędrek z pełnym workiem na śmieci. Tak jak sobie obiecał, postanowił
bardziej odciążad mamę w pracach domowych.
- Warszawiak... - prychnął Wojtek - grzeczny chłopiec.
Gdy Jędrek wystawił śmieci przed bramę i wrócił na podwórze, usłyszał gwizdnięcie. Spojrzał w stronę
ogrodu i wtedy zobaczył Wojtka. Stał oparty o starą jabłoo i żuł gumę. Miał w spojrzeniu coś
wyzywającego i zuchwałego.
- No? Jak się masz? Wakacje czy lądujesz w Lipkach na stałe? - zapytał z drwiącym uśmiechem.
106
Jędrek poczuł się nieswojo i nie bardzo wiedział, co odpowiedzied.
- No co? Zbaraniałeś? A ja słyszałem, że warszawiacy są strasznie wygadani. To najwięksi cwaniacy, nie?
- Jak się tutaj dostałeś? - zapytał spłoszony trochę Jędrek.
- Normalnie.
- Normalnie to chyba przez bramÄ™...
- To może ty, ja wchodzę, jak chcę.
- Czego chcesz?
- Pogadad. Możemy sobie pomóc.
- Niby jak? - zdziwił się Jędrek. - Ja nie potrzebuję żadnej pomocy.
- Tego to nie wiesz... Stary dom na odludziu, wszystko się może zdarzyd - powiedział tajemniczo Wojtek.
- O czym mówisz?
- O tym, że powinieneś trzymad z kimś, kto jest dobrze zorientowany w okolicy.
- Mówisz o sobie?
- No, przecież nie o tych dzieciakach, z którymi się zadajesz. To przedszkolaki. - Wojtek wypluł gumę na
ziemiÄ™.
- Nieprawda. SÄ… w porzÄ…dku.
- Ale to nie oni obronią cię przez złym Jakubem, kiedy przyjdzie co do czego.
- Przed Jakubem? - nie zrozumiał Jędrek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl