[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tej jaskini, gwiazdy i spiralnie zakręcona mgławica znajdo- Vince wpatrywał się jeszcze jakiś czas w rozmówcę, a po-
wały się w tych samych miejscach. A jednak pozorny ruch tem przeniósł spojrzenie na Akorrę, która właśnie zeszła z po-
słońca we dnie po niebie dowodzi, że Wolamia obraca się kładu leniańskiego statku.
wokół osi!  Pamiętacie tę legendę o Wolamii  wygrzewającej się
W słuchawce telefonu rozległ się basowy śmiech ipsisu- leniwie pod swoją lampą ?  zapytał.  Na niebiosa! Tutej-
moedanina. sze& hmm, słońce wschodzi raz na trochę więcej niż trzy-
 Może zbyt długo myślałeś o swojej planecie, Vinsie, dzieści godzin. A zatem, to nie słońce, to sztuczny satelita!
i o warunkach, które tam panują. Mnie osobiście sytuacja na A tamta spiralnie skręcona mgławica to rzeczywiście nasza
Wolamii wydaje się dosyć prosta. Shanna obraca się wokół galaktyka!
osi, więc pozornie gwiazdy także przemieszczają się po nie- Nessanka podeszła trochę bliżej. Na jej porośniętej deli-
bie. Wolamia natomiast się nie obraca, a to, co nazywasz słoń- katnymi włoskami twarzy malowało się podniecenie.
cem, nie jest gwiazdą, wokół której się kręci. Jest, moim zda-  A więc naprawdę opuściliśmy naszą komórkę galakty-
niem, bardziej podobne do jednego z księżyców Shanny, ale ki!  wykrzyknęła.  Och, jak żałuję, że przed odlotem z Shan-
krąży w stosunkowo niewielkiej odległości od Wolamii. ny nie miałam dość czasu na zbadanie leniańskiej mapy ko-
Vince zaczerpnął gwałtownie tchu, odsunął od ucha słu- mórek galaktyki!
chawkę i spojrzał na Gondala. Poczuł, że na jego policzkach  Sss-sss-sss  zachichotał Gondal.  Nie wątpię, że właś-
pojawiły się rumieńce. Po chwili zbliżył usta z powrotem do nie do tego zamierzał cię wykorzystać Zarpi. Musiał usłyszeć
mikrofonu. gdzieś fragment tej legendy& Sądzę jednak, że tę samą in-
 Ja& Za chwilę się z tobą znów połączę. Wygląda jed- formację zapisano z pewnością w pamięciach komputerów,
nak na to, że masz rację! z którymi się właśnie zmagamy. Gdybyśmy tylko zdołali opa-
Odłożył słuchawkę i podszedł jeszcze bliżej do zdumio- nować zasady tej zwariowanej matematyki&
nego Onsjanina.  Wciąż nie tracę nadziei, że kiedyś wrócimy na Shannę
 Słońce wirujące wokół planety&  zaczął niepewnie.   powiedział Vince, spoglądając na Akorrę.  Wydaje mi się
Czy podróżując po naszej komórce galaktyki, natknąłeś się również, że pomoże nam w tym twój zaprogramowany krą-
kiedykolwiek na& księżyc, który emitowałby światło? Inten- żek, dzięki któremu przylecieliśmy na Wolamię. Poczyniłaś
sywne światło? jakieś postępy?
Gondal machnął niedbale macką-ręką. Nessanka spojrzała na niego. Na jej delikatnej twarzy
 Jeżeli nie będziesz nadal się upierał, żeby nazywać zró- pojawiło się coś w rodzaju współczucia.
dło światła księżycem& Oczywiście. Przypominam sobie co  Prawdę mówiąc, niewielkie, Vinsie  odparła.  Zrozu-
najmniej kilkanaście planet, których władcy umieszczali na mienie zasady działania tego krążka także wymaga opanowa-
orbitach zródła światła, aby wspomagały słońca. Znam jedną nia podstaw niezrozumiałej matematyki. Na razie mogę po-
nawet całkiem niezle, chociaż wątpię, czy gdybym na niej wiedzieć tylko, że krążek rzeczywiście zawiera jakiś program
znów wylądował, spotkałbym się z ciepłym powitaniem. Pla- i ów program zapisano także w pamięciach pokładowych kom-
neta nie ma słońca, ale kwitnie dzięki zainstalowaniu potęż- puterów. Kiedy zdołamy zrozumieć podstawy leniańskiej
186 187
matematyki, powinniśmy poradzić sobie z uruchomieniem
tych programów i wydać statkowi rozkaz powrotu.
 No cóż, z pewnością nie jestem matematykiem i oba-
wiam się, że niewiele wam pomogę  powiedział Vince. 
Pójdę teraz chyba do jaskini i raz jeszcze popatrzę na niebo.
17
tarannie skrywając kipiącą w nim wściekłość, Zarpi stał
Scierpliwie i czekał, co powie Shkzak, dowódca floty inwa-
zyjnej Chullwejów. Nie mógł pozwolić, żeby niegdysiejszy
sprzymierzeniec domyślił się, że w ogromnej sali stoczono
niedawno zaciętą bitwę.
Shkzak wodził małymi oczami po długich rzędach kon-
trolnych instrumentów, uważnie się przyglądając każdej bliz-
nie będącej skutkiem użycia rozrywającego karabinu.
 Czyżbyś okazał się na tyle niezdarny, że stoczyłeś tu
bitwę?  zapytał w końcu.  Nie potrafiłeś zdobyć tej komna-
ty za pomocą bardziej subtelnych środków?
Zarpi zachował nieruchomą twarz, choć kosztowało go to
wiele wysiłku.
 Możliwe, że daleko mi do twojej chytrości i przewrot-
ności  zaczął półgłosem.  Uciekając przed nami, Vredanie
postanowili stworzyć tu ostatni bastion oporu. Z początku
negocjacje z nimi przebiegały bardzo pomyślnie; wyglądało
na to, że niczego nie podejrzewają. Kiedy jednak wpuścili-
śmy tu gaz, kilku z nich chyba nie udało się nam uśpić i ci
dokonali tych zniszczeń z czystej złośliwości.
188 189
Porośnięty szorstką sierścią Chullwej rozchylił usta. Może ale& Mój oddział nie był zbyt liczny i obawiałem się, że ukryci
zamierzał się uśmiechnąć, ale wyglądało to jak demonstracja Vredanie bez trudu nas pokonają, postanowiłem więc uciec
groznych kłów. się do bardziej subtelnego sposobu. Ale oni po prostu poje- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl