[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Prosiłam, żeby przestała robić mi prezenty. Nie posłu-
chała.
- Może się mylę, ale nie sądzę, by to był prezent dla
ciebie. Kupiła to dla wnuka.
- Moje dziecko może spać pod tą kołdrą, gdy pojedzie-
my do niej z wizytą. Miranda chce urządzić w domu pokój
dziecinny.
- Więc pozwolisz jej widywać wnuka od czasu do cza-
su?
Jego ironiczny ton zranił ją. Starannie zamknęła pudełko,
by nie musieć patrzeć na coś, czego nie będzie mogła za-
S
R
trzymać. - Za kogo ty mnie uważasz? Oczywiście, że będzie
widywać dziecko. Chcę, by znało swoją rodzinę.
- Miranda i Fortune'owie są również twoją rodziną.
Zrobisz przykrość matce, jeśli to odeślesz.
- Nie wtrÄ…caj siÄ™. To nie twoja sprawa. Jestem dla niej
miła. Staram się nie sprawiać jej przykrości. Ale muszę to
zrobić po swojemu. Potrzebuję czasu.
- Ile będzie musiała zapłacić, zanim uznasz, że wystar-
czy i przebaczysz jej, że cię zostawiła?
- Nie masz o mnie najlepszego zdania, prawda?
- Nie mam pojęcia, co o tobie myśleć, Emmo - pod-
szedł do niej. - Miranda już dość wycierpiała za to, co zro-
biła. To ona jest twoją matką, a nie jakiś wyidealizowana
istota, którą sobie wymyśliłaś w dzieciństwie. Zaakceptuj
to wreszcie.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? - W tej chwili pra-
gnęła jedynie tego, by zabrał ręce. Chciała odwrócić się
i odejść. Ta gwałtowna reakcja ją samą przeraziła.
- Nie jestem pewien. Ale to ważne - jego palce zaczęły
masować jej ramiona, uwalniając część napięcia.
Znowu poczuła narastający strach. Nikt z nią nie zo-
staje, nikt nigdy nie zostaje na dłużej... Złapała go za
koszulÄ™.
- Nie teraz. Nie chcę o tym teraz mówić. - Przemogła
strach i uśmiechnęła się. - Lepiej wróćmy do tego, co ro-
biliśmy, zanim nam przerwano.
Chciał naciskać. Ona też to zauważyła. Mimo to powie-
dział tylko:
- Dobrze. Zobaczmy, czy przypomnÄ™ sobie, na czym sta-
nęliśmy.
S
R
Objął ją mocno i pochylił się, żeby ją pocałować. A ona
się poddała.
Miał czas. Flynn przypomniał sobie o tym dziesięć dni
pózniej, wykręcając numer agencji w San Diego, która mia-
ła pilnować Shawa. Jak można się było spodziewać, wyszedł
z aresztu za kaucją. Emma złożyła zeznania w dzień po
wyjezdzie Carrie, tego samego dnia, kiedy odesłała kołderkę
Mirandzie. Trzy dni pózniej policja w San Diego zatrzymała
Shawa.
Nie został w więzieniu, ale obserwowano go. Bez prze-
rwy.
Flynn był pewien, że Emma nie rozstanie się z nim, póki
Shaw jest na wolności. I pózniej też nie. Nie pozwoli na
to.
- Tu Sinclair. Co u was?
Wysłuchał raportu, ale nie potrafił się w pełni skupić.
Jego myśli krążyły wokół Emmy. Niezależnie od tego, gdzie
był i co robił, część jego osoby zawsze tkwiła przy Emmie.
Teraz była w kuchni. Zmywała naczynia po kolacji, gdyż
na niego wypadło gotowanie. Lubiła tego rodzaju zasady,
chciała wszystko dzielić sprawiedliwie. To się udawało, gdy
chodziło o porządki czy zmywanie, ale równouprawnienie
w łóżku męczyło go.
Za każdym razem, gdy się kochali, Emma musiała  od-
robić" swoje. Nie pozwalała mu kochać jej tak, jak tego
pragnął. Tak, jak tego potrzebował. Wiedział, że to kwestia
zaufania. Ciągle nie potrafiła oddać mu się w pełni.
Ale to musiało się skończyć. Tej nocy.
Detektyw zakończył sprawozdanie, gdy Emma zaczęła
S
R
wycierać talerze. Flynn zadał kilka pytań. Emma coś pod-
śpiewywała wraz z radiem. Coś o autostradach i szerokiej
przestrzeni.
%7ładnych więcej autostrad, obiecał sobie. Jeszcze o tym
nie wiedziała, ale jej tułaczka właśnie się zakończyła.
Miała dzisiaj na sobie skromną, jasnoniebieską sukienkę.
Włosy związała w luzny węzeł. Z uśmiechem odłożył słu-
chawkÄ™.
- Cześć - powiedziała, gdy zaszedł ją z tyłu. - Zauwa-
żyłam, że odłożyłeś słuchawkę dokładnie w momencie, gdy
wytarłam ostatni talerz.
- Nie jestem głupi. - Flynn otarł się o nią. Uwielbiał
dotyk jej skóry.
- Jakie nowiny? - Nie potrafiła ukryć napięcia.
- Shaw się nie ruszył. Odwiedzili go dwaj znajomi, ale
jak dotąd nie wziął żadnego zlecenia, nawet nie wyszedł
z mieszkania prócz wyprawy na zakupy póznym wieczorem
w środę.
Przez chwilę milczała.
- Gdy tak myślę o nim, pogrążonym w rozmyślaniach
w pustym mieszkaniu, dostajÄ™ dreszczy. On coÅ› knuje.
- Więc o nim nie myśl. - Ugryzł ją lekko w szyję. -
Mamy- lepsze rzeczy do roboty.
- A cóż by to mogło być? - uśmiechnęła się przekornie.
- Naczynia pozmywane.
- Mam tutaj gdzieś talię kart. Moglibyśmy zagrać - jej
sukienka miała cztery guziki: dwa przy szelkach i dwa przy
gorseciku. RozpiÄ…Å‚ jeden z nich.
Zobaczył w jej oczach uśmiech.
- Nie sądzę, żebyś znalazł karty tutaj.
S
R
- Chcę, żeby było ci wygodniej. Masz taką ciepłą skórę.
Spociłaś się od wysiłku przy zmywaniu. Poza tym mamy
szachy.
- Szachy? - Jej dłoń wśliznęła się pod jego koszulę.
- Nie wiedziałam, że grasz w szachy.
Jego mięśnie stężały. - Uwielbiam w to grać - odpiął
drugą szelkę. Sukienka zsunęła się do połowy jej piersi,
przytrzymywana tylko jednym guzikiem. - Ale najpierw po-
winnaś się ochłodzić. W innym wypadku możesz nie być
w stanie skupić się na ruchach...
Poczuła dotknięcie jego języka na karku i wstrzymała
oddech. Opuściła dłoń i zaczęła bawić się zamkiem spodni.
- Co więc proponujesz? Szachy w negliżu?
- Król bije wieżę - szepnął jej do ucha i rozpiął ostatni
guzik. Jej piersi doskonale wypełniały cały stanik w kolorze
fuksji.
Sprawi, że zapomni, obiecał sobie solennie. Przez resztę
nocy nie pozwoli jej myśleć o Stevenie Shaw. Będzie my-
ślała tylko o nim.
- Mmm... - usłyszał jej rozkoszne mruczenie. - Może
inny ruch: król i królowa do łóżka?
- Kanapa jest bliżej.
Chciała, by Flynn się rozebrał. Zrobił, o co prosiła, po
czym wziął ją na ręce.
- Hej! - Zarzuciła mu ręce na szyję. - Nie możesz! Je-
stem zbyt ciężka!
Pocałunkiem wyjaśnił jej, jak jest niemądra, i ułożył ją
na kanapie. Ciepłe światło lampy pozłacało jej skórę. Była
taka piękna. Taka dojrzała, okrągła, doskonała. Spojrzał na
nią i drżącą ręką odgarnął jej włosy z twarzy. Chciał jej
S
R
powiedzieć, co czuje, ale nie potrafił ubrać tego w słowa.
Więc jej to pokazał.
Zwilżył jej piersi językiem. Pragnął jej szaleńczo, ale
powstrzymał się. Jeszcze. Potrzebował jeszcze... smaku jej
skóry pod kolanem. Jęknęła, gdy dotknął jej i stwierdził,
że jest wilgotną i gotowa. Wstrzymywała oddech, gdy ca-
łował wewnętrzną stronę jej ud.
Uniosła się na łokciu i zagłębiła dłoń w jego włosach.
- Dość tego zwlekania. Teraz moja kolej.
- Tym razem nie będzie kolejki. Teraz zrobimy to po
mojemu.
- Flynn?
Usłyszał panikę w jej głosie i zignorował ją. Zignorował
również jej rękę, która starała się uniemożliwić mu poca-
Å‚unki.
- Zaufaj mi - szepnął. - Zaufaj mi - powtórzył, całując
jej nadgarstek. - Kocham ciÄ™.
Jej ręce nagle opadły. I wreszcie dała mu to, czego pra-
gnął. Oddała mu się w pełni.
Ucałował ją czule i wszedł w nią. Jej oczy nie straciły
jeszcze wyrazu zaskoczenia. Jej ręce poruszały się niepew-
nie. Ujął je w swoje. Nagle pomyślał, że może gdyby zwol-
nił, mogliby tak zostać na zawsze, napełniając się wzajem-
nie.
Powietrze wokół nich wibrowało. Oboje nie zdali sobie
sprawy, jak dotarli na szczyt. Emma zadrżała. Flynn jęknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl