[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mrówczyński zastanowił się:
- Tak chyba nieco poniżej trzydziestki.
- To by się zgadzało.
Były stomatolog nagle zaciekawił się:
- A na co panu ich wiek?
Wzruszyłem ramionami.
- Na pewno nie na to, by im pan sprzedał informacje wyciągnięte ode mnie.
Mrówczyński obraził się i wstał z trawy otrzepując ostentacyjnie swe krótkie spodnie.
Popatrzyłem na niego uważnie.
- Naprawdę dobrze panu radzę, niech pan się skontaktuje z policją. Dosyć już złego
wyrządził pan sobie i swoim bliskim.
Dawny stomatolog podniósł z ziemi swego  Rambo i torbę.
- Chciałbym, o ile los stanie się znów przychylny dla mnie, móc zrekompensować
państwu...
Poklepałem go po ramieniu.
- Ależ nie trzeba. Niczego pan nie zabrał, no, powiedzmy, nie udało się panu zabrać.
Zośka odwróciła twarz ku słońcu.
- A ja tam jestem za małą rekompensatą ze strony pana Mrówczyńskiego. Na przykład
pobyt na Bahamach czy Karaibach. To w zupełności by mi wystarczyło. Ba, napełniłoby
serce wdzięcznością ku panu dentyście, howgh! - jak mawiają Indianie.
Pan Jan ukłonił się jej unosząc kapelusza i przykładając go do piersi.
- Na wypadek wygranej i dalszej chęci rekompensaty podam panu swój adres -
sięgnęła do kieszonki bluzki po długopis.
Dałem jej po łapie.
- Coś ty, dziewczyno, zgłupiała? Nie widzisz, w jakie kłopoty zaplątał się pan
Mrówczyński? Chcesz do niego dołączyć? Chcesz, żeby Batura znał twój adres? I to teraz,
gdy bierzesz udział w  aferze niedzickiej .
Zosia wzdęła wargi.
- Też mi, Batura! Zresztą na pewno i tak wie, gdzie mieszkam.
- Ale nie wiedzą o tym jego  smagłe diabły. A to zupełnie inna sprawa. Batura sam
im nie powie. Ale oni mogą, prosząc bardziej stanowczo niż na to wskazuje szramka na szyi
pana Mrówczyńskiego, nakłonić go do powiedzenia, czyj to adres nosi na sercu.
- Oni chyba nie rozumieją po polsku! - żachnął się pan Jan.
Nie ustawałem w drażnieniu.
- A jeśli wtedy równie grzecznie poproszą Baturę, by im wyjaśnił, czyj to adres?
Przecież Batura nie ma specjalnych powodów do zachowania w tajemnicy, gdzie to mieszka
panna, przez którą da się dotrzeć do fotogramu maestro Futrzaka. Wtedy można nakłaniając
rodzinę namówić pannę do przekazania fotogramu. A rzecz jest warta świeczki, skoro tylu
ludzi i tyle pieniędzy krąży wokół tego wszystkiego!
- Ja się o adres panny Zosi nie prosiłem - oburzył się Mrówczyński.
- I to siÄ™ panu chwali! - skinÄ…Å‚em Å‚askawie. - W zamian za to, proszÄ™, tu jest moja
wizytówka. Znajdzie pan na niej również numer mojego komórkowca, który wożę ze sobą.
Oby tak nie było, ale może się jeszcze przydać panu, zanim dotrze pan pod opiekuńcze
skrzydła policji.
- A o siebie się pan nie boi? - zaciekawił się były stomatolog.
Wzruszyłem ramionami.
- Byle tylko nie próbowali zaszkodzić komuś z moich młodych przyjaciół, to jakoś
sobie poradzÄ™.
- %7łeby pan widział, z kim to pan Paweł dawał sobie radę - pośpieszyła ze zbytecznym
komplementem Zosia.
- No! - poparł ją uprzejmie Janusz.
Mrówczyński rad był dowiedzieć się czegoś konkretniejszego o mych tak
wysławianych dokonaniach. Przypomniałem mu jednak, że w jego sytuacji czas to nawet
więcej niż pieniądz i pan Jan chwycił torbę i  Rambo , zawadiacko przekrzywił kapelusz i
ruszył łąką.
Towarzyszyliśmy mu aż do zagrody, gdzie Zośka pomogła spakować namiocik i
skromny sprzęt, ja zaś dokonałem małej manipulacji przy skodzie.
ROZDZIAA JEDENASTY
STOMATOLOG NA EKRANIE ROSYNANTA " ZOZKA PSYCHOTERAPEUTK
" NA PARKINGU PRZED ZAMKIEM CZORSZTYCSKIM "  CZASZKA WOJOWNIKA
WSKAZUJE CZUBAT SKAA " PAROSTATKIEM PIKNY REJS
Wreszcie uścisnęliśmy sobie dłonie i rozstaliśmy się, życząc spotkania w lepszych
czasach.
Gdy Mrówczyński odjechał, Janusz spytał mnie:
- Co pan tam majstrował przy skodzie?
Skinąłem mu z uznaniem głową.
- Bystry jesteś. Podłączyłem Mrówczyńskiemu pasażera na gapę, zwanego w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl